Bilet na koncert tej artystki kupiłam w 2019 roku. Zaplanowany na 2020 rok koncert został przełożony, następnie odwołany. Obeszłam się więc smakiem. Przez kilka kolejnych lat w temacie jej koncertu była cisza, aż wreszcie pojawiła się informacja, że zagra w Polsce. Zresztą po raz pierwszy. Kupiłam bilet, lecz bez większej euforii, ponieważ miałam z tyłu głowy, że wydarzenie znów może zostać odwołane. Tym razem doszło jednak do skutku. Alanis Morisette wystąpiła w warszawskim Torwarze.
Przed koncertem Alanis Morissette wystąpiła Zalia. Nie planowałam słuchać supportu, ale los chciał, że dotarłam na miejsce w momencie, gdy właśnie zaczynała grać. I tym oto sposobem posłuchałam supportu w wykonaniu młodej artystki, której znałam jeden kawałek z całego trzydziestominutowego setu. Śpiewała całkiem spoko, ale już od pierwszej minuty jej występu irytowało mnie to, jak było głośno w hali. Zdecydowanie za głośno. Po 5 minutach bolały mnie uszy. Nagłośnienie świetnie sprawdziłoby się w studni narodowej, ale nie w małej hali. Było OKROPNIE głośno.
Gdy na scenie pojawiła się Alanis Morissette, pomyślałam sobie, że fajnie tu być. Każdego roku, jeden z czerwcowych koncertów ustanawiam swoim urodzinowym i w tym roku był to właśnie ten. Wokalistka grała 1,5 h, od początku grając znane i lubiane piosenki, aby przechodząc przez nowsze kawałki, zakończyć koncert swoimi perełkami.
Osoby, które zasiadły po mojej prawicy, od początku irytowały mnie ciągłym gadaniem. Nie ze sobą, a do mnie. Nie chcąc uczestniczyć w tych pogawędkach, postanowiłam się ulotnić. W momencie, gdy Alanis przeszła na drugą scenę zlokalizowaną bardzo blisko mnie, wstałam i zajęłam miejsce stojące w tyle hali. Chwilę później przyszedł ochroniarz i dał mi do ręki swój telefon, wskazując na wypełnioną halę, przy tym nic nie mówiąc. Nachyliłam się i zapytałam, czy mam mu zrobić zdjęcie. Pan ponownie wskazał na halę, więc zaczęłam nagrywać występ artystki. Zrobiłam też kilka zdjęć i oddałam mu telefon. Myślę, że ze względu na pełnione obowiązki, nie mógł sobie pozwolić na taki ruch, a bardzo chciał. Cieszę się, że mogłam się przyczynić do czegoś dobrego.
Koncert był poprawny, ale dupy nie urwał. Spodziewałam się czegoś lepszego. Było takie 6,5/10. Było zbyt głośno, a przy tym za mało wyraziście. Oczywiście wspaniale było usłyszeć Alanis na żywo, w końcu taki był cel mojej wizyty w Torwarze, jednak pozostał niedosyt. Może kwestia słabego dnia po mojej stronie, a może jakiegoś przebodźcowania, a raczej przekoncertowania? Wszak czerwiec to istnie koncertowe szaleństwo
A może Torwar mi nie służy? Gdy byłam tam poprzednim razem, nie czułam się w tej przestrzeni najlepiej. Pocieszam się tym, że na moje ulubione muzyczne obiekty przyjdzie jeszcze w tym roku pora.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz