Mojego koncertowego wariactwa ciąg dalszy. Prosto z AC/DC pojechałam do Łodzi, bo tam czekał mnie zupełnie inny klimat, mniejsze korki i ładniejsza pogoda. A na scenie? Lionel Richie!
Mimo że piszę tę relację na długo po koncercie, występ był na tyle wyjątkowy, że zapadł głęboko w moją pamięć. Był przyjemny dla ucha, ciepły w odbiorze i trwał ok. 2 h. Rozpoczął się prawie punktualnie. Byłam w szoku, gdy okazało się, że Lionel Richie brzmi identycznie jak na YouTube. A może i jeszcze lepiej! Jego głos otula, koi, a przy okazji jest mocny jak dzwon. Niesamowitym jest go oglądać i słuchać. Wysoki, męski, utalentowany, czarujący. Trudno napisać mi coś złego o tym występie, bo był naprawdę znakomity. Nie dość, że odbywał się w jednym z moich ulubionych koncertowych miejsc, w którym jest dobra akustyka, to jeszcze był przepełniony największymi hitami.
Suportem był Varius Manx, więc upiekłam dwie pyszne pieczenie na jednym ogniu.
Lionel Richie o jeden z tych koncertów, na które chciałabym wrócić, być może w lepszym nastroju, bo tego dnia towarzyszył mi kiepski humor i na pewno mocno wpłynął na odbiór widowiska.
Pytasz: Lionel?
Odpowiadam: 3xTAK!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz