Poezja

                   
              "Najdłuższe wakacje świata"

Nie ma Cię z nami już 3 miesiące,
to dla nas bardzo przykre, czasem męczące.
Wiem, że pragnąłeś wakacji, często o nich myślałeś,
ale niepotrzebnie na tak długą wyprawę się udałeś.
Nie idąc nigdy za tłumem wybrałeś miejsce ciche,
przez biura podróży niereklamowane, nieodkryte.
Pewność mamy jedną, u Ciebie zabawa wciąż trwa,
masz obok Brata, masz obok Ojca, masz nawet Psa.
My mamy Cię mentalnie, zawsze na szóstym siedzeniu,
na koncercie w torebce, w plenerze zwykle w cieniu.
I choć na festiwalach miejsce masz zawsze najlepsze,
Oddajesz je innym, tak wielkie masz serce!
Zostawiłeś nas tutaj smutnych, z nutą niedopowiedzenia,
każąc iść przez życie z potęgą z chwili zadowolenia.
Tęsknimy wszyscy, mama i siostry najbardziej,
Czujemy jednak, że byłeś i jesteś twardziel.
Żaden ból straszny Ci nie był, nigdy łezki nie uroniłeś,
Za to przyjacielem, bratem i synem uczynnym byłeś.
Nadal będziesz kosił trawnik, tym razem Panu Bogu,
Z pewnością masz nową „dwójkę” czy sklepik na rogu.
Piszczałkę niejedną słyszysz z warsztatu czy kościoła,
Twoje odejście to dla nas prawdziwa życia szkoła.
Uczymy się prawdziwie tęsknić, szczerze kochać,
I tylko wtedy, gdy to konieczne, szlochać.
Nie pozwoliłbyś by Twą podróż ciągle opłakiwano,
Dlatego z uśmiechem odwiedzam Cię co sobotę z mamą.
Wspominam, płaczę, zbijam piątkę, podaję Ci rękę,
Zapalam znicz, nucę „Świetliki”, odczuwam mękę.
Choć przez chwilę bawię się z Tobą, tak jak wtedy, na weselu,
To miłe, wspólne wspomnienie- zresztą jedno z wielu.
Jestem pewna, że Twe „dwa metry” wciąż rzucają na mnie cień,
Że ciągle mówisz „Lubisz to!”, że od Plagiatu zaczynasz dzień.
Życzę Ci, byś wykorzystał najdłuższy urlop świata,
byś nie przejmował się, gdy któreś żebro swobodnie „lata”.
By żołądek żadnego figla nie spłatał,
A Bóg z Janis Joplin w wolnej chwili Cię zbratał.
Byś zabawił się porządnie i pocztówkę wysłał z Nieba,
byś szykował nam miejsce vipowskie- dobrze wiesz czego nam trzeba.
Dziękuję, że mogłam poznać Twój pogląd na świat,
po pewnym weekendzie stałeś się mi bliski niczym Brat
i takiego Cię zapamiętam, z długimi rzęsami i na szyi koralikami,
z grubą bluzą, rzadką brodą i delikatnymi wąsami.
Ściskam Cię od Wszystkich, dlatego tak mocno,

Trzymaj się Ziomeczku! Odpocznij.





 "Bądź jak Anita"

Olej ludzi.
Olej internet.
Olej.




                     "Babci"

Babciu, odeszłaś, ale tylko mentalnie.
Zrobiło się jakoś mniej idealnie.
Pusty dom pozostał, choinka ubrana,
psy patrzące na Twoje miejsce, Kochana.
Choć mówią,  że tak lepiej
ja wcale się nie zgadzam,
dalej jestem smutna i nadal rozpaczam.
Nie jest łatwo Cię wspominać,
kiedy serce dla każdego miałaś,
a nie zawsze to samo
od każdego dostawałaś.
Gdy zasiadaliśmy do obiadu,
wołać chciałam Cię do Nas,
wtem mi się przypomniało,
że Cię nie ma, że odeszłaś za wczas.
Szkoda, że nie zobaczyłaś kartki,
którą Ci na Święta wysłałam.
Włożyłam ją do segregatora,
tak jak Ciebie pochowałam.
Z dumą, ze smutkiem, ale pełna nadziei,
że się zobaczymy, że świat się zmieni.
I choć jednej rzeczy nigdy sobie nie wybaczę,
dla Ciebie nadziei nigdy nie stracę.



 "Zhańbiona"

Witaminy "C" dziewczę nie łykało,
Trochę się Jej zbrzydło, pochorowało.
Ten rzucić ją postanowił,
co więcej złapał za wędkę,
by coś nowego wyłowić.

Na sucho mu to nie uszło
i zemsta była słodka,
bo zhańbiona dama
do jednego wniosku doszła:

jak się nie podoba, to "do widzenia",
tyle na świecie rybek,
że możesz wyławiać do znudzenia.
Oczekiwaniom twym nikt nie sprosta,
Jesteś cham, idiota, łajdak, prostak.











"Szczęście"

Szczęście to posiadanie pełnego kubka kawy zbożowej.
Szczęście to zakupienie nowej pary butów, nawet gdyby
miała przeleżeć w szafie cały sezon.
Szczęście to ulubiona piosenka usłyszana w radio.
Szczęście to zdane kolokwium, gdy dzień wcześniej
było tyle nerwów i płaczu.
Szczęście to czekolada w każdej postaci.

Szczęście
tak mocno wykreowane przez ludzi.











"Egoizm"

Każdego dnia rano, gdy z łóżka schodzę,
widzę Jego odbicie w podłodze.
Widzę je także w lustrze i szklance,
Nic nie poradzę, cięgle z Nim walczę.
Nie da mi znaleźć przyjaciół,
od wielu rzeczy odtrąca,
czyni mnie wścibską szmatą,
taka już w Nim panuje żądza.
Pakt zawarł z narcyzmem pospolitym,
najgorszym ze stworzeń świata,
cóż ja mogę na to powiedzieć...
szybko mijają mi z Nim lata,
by nie powiedzieć "przez palce uciekają",
Ci co dużego ego nie mają,
nigdy mnie nie zrozumieją.
Egoizm czyni mnie szczęśliwszą,
czy tego chcesz, czy nie chcesz kolego.










"Noc"

Druga w nocy.

Myślę, przewracam oczyma.
Błądzę po suficie w poszukiwaniu szczęścia.
Kto go pożyczył i nie zapytał o zgodę?

Już trzecia.

Przestałam błądzić.
Zaczynam szukać sensu życia w głowie.
Czy szukanie sensu ma sens?

Dochodzi czwarta.

Ależ mój sufit jest piękny!
Tyle na nim niepotrzebnych myśli.
Co ja właściwie miałam robić?

Nie. Nie będę spała.
Sen jest dla mięczaków.
Może sens i szczęście też?

Nie chce być mięczakiem.
Nie tym razem.
Rezygnuję z poszukiwań i badania sufitu.

Zasypiam...










     ***

Wspomnienie o latach młodości
jest tak suche
jak grzanki wyjęte
po godzinie z tostera.






   "Na straży"

Na straży życia
ktoś stoi
Nie pyta, czy
dobrze nam,
czy źle.

Gdy przyjdzie czas
na Nas, żegnać
będziemy się
i strażnik nadal będzie
tam stał.

Nadal będzie stał nieruchomo.











  "Nie chciałam"

Przemówiłam
Choć nie chciałam
Choć nie miałam
Choć nie mogłam

Przemówiłam
Bo musiałam
Bo nalegali
Bo tak wypada

Przemówiłam
Źle się stało
Źle to odebrali
Źle teraz będzie








                    "Jak"

Jak podołać dzisiaj światu?
Jak nie podpaść swemu bratu?
Jak w rodzinie nie narobić syfu?
Jak nie sprzedać tanio gryfu?
Jak zarobić i się nie zmęczyć?
Jak ostrożnie bombę komuś wręczyć?
Jak nie nawarstwiać sobie roboty?
Jak używać mądrości, a nie głupoty?
Jak pasażerów kulturalnie upominać?
Jak bójki zakańczać, a nie wszczynać?
Jak stać u boku polskiego prawa?
Jak czynić by smaczna była zabawa?
Jak nie podupaść na swoim zdrowiu?
Jak się przełamać do "Księżyca w nowiu"?
Jak zaczerpnąć tlenu w pełnym przedziale?
Jak nie mówić o swej pracy stale?
Jak wyjść na porządnego człeka?
Jak się uśmiechać gdy czas ucieka?

Żadna wyszukiwarka nie załatwi sprawy,
Na wszystko odpowie bieg życia niemrawy.







              "Z nią"

Gdy Ją poznałam jeszcze o tym nie wiedziałam.
Nie wiedziałam, że będę miała w Niej oparcie
i czasem dostanę od Niej dobre żarcie.

Nie wiedziałam też tego,
że będę miała towarzysza rowerowego
i że się mocno więzią zwiążemy, za sobą
w ogień skoczymy, kończyny utniemy.

Radzę przyjaźnić się z ludźmi Jej typu,
by przyjaźń była trwała i nie było w niej syfu.



              „Dziennik”

W poniedziałek pilna uczennica,
można by powiedzieć, że kujon.

We wtorek pilna uczennica,
można by powiedzieć, że kujon.

W środę pilna uczennica,
można by powiedzieć, że kujon.

W czwartek pilna uczennica,
można by powiedzieć, że kujon.

W piątek pilna uczennica,
można by powiedzieć, że kujon.

W sobotę pilna uczennica,
można by powiedzieć, że kujon.

W niedzielę wreszcie ona,
można by powiedzieć, że leń.












                       










         ***

Spocząłeś pod czereśnią ostatnią z Barana rodu
zostawiając mnie samą na ziemi za młodu.
Tam nie doznasz bólu, ludzkiego upokorzenia,
tam nie doznasz nawet głodu.
Pamiątkę po sobie zostawiłeś, przyjacielem
i ochroniarzem zawsze dla mnie byłeś
i miłością szczerą zawsze mnie obdarzałeś,
bardzo prawdziwie mnie pokochałeś.
Łzy po Twoim odejściu lały się strumieniami,
a ja błąkając się między marzeniami
sens życia na zawsze straciłam,
na drodze życia się pogubiłam
i tak jakby z Tobą umarłam,
by Cię nie opuszczać na wieki.
A teraz mi tęskno do Ciebie,
dawałeś mi otuchy przy domowych problemach.
Myślę, że spokojniej będzie Ci w niebie,
a ja tu na Ciebie poczekam, bo wierzę,
że przyjaźni przerwać się nie da,
a Ty wciąż tęsknisz, wciąż kochasz… więc czekam.









              „Przeminiemy z wiatrem”

Przeminiemy z wiatrem jak babie lato,
Przeminiemy z wiatrem jak kupa liści idealnie nagarnięta,
Przeminiemy z wiatrem jak każda wiosna w kalendarzu,
Przeminiemy… jak każda odsłuchana piosenka.
Wiatr się nigdy nie cofa,
Wiatr nie patrzy pod nogi,
Wiatr nami zarzuci w obłoki,
Przeminiemy.







          „Love Story”

Była sobie Love Story,
której byliśmy bohaterami.
Mimo tylu ułatwień,
chodziliśmy krętymi ścieżkami.
Zawsze się kłóciliśmy,
choć zwykle bez powodu,
ja Cię bardzo kochałam
nie robiłeś mi o to wywodu.
Happyend’u brakowało w naszym spotkaniu,
piękna Love Story w gorzkim wydaniu.










   „Jedziemy”

jedziemy
jedziemy w dal
w otchłań
w zapomnienie
jedziemy przed siebie
i nikt nie jest w stanie nas zatrzymać
mkniemy na wprost
na skos  i w bok
byle prosto
byle nie patrzeć w tył
byle jechać






                               
        „Przepis”

Szczypta zazdrości,
trochę miłości,
dwie łyżki kłamstwa,
chochla uśmiechu,
miseczka radości,
cysterna zła.
Przepis, z którego pochodzę ja.







„Póki Cię nie ma”

Póki Cię nie ma
udaję, że nie tęsknię,
że mi nie zależy.
Twoje słowa są obojętne
póki Cię nie ma.
Twoje muskanie ustami
brzucha mojego
także obojętne mi jest.
I emocje nawet spięłam
dwoma łańcuchami
bo gdy Cię nie ma
wszystko udaję.
Gdy Cię nie ma
ciało moje nie lgnie do Twego
nie widzę w tym nic złego,
że Cię nie ma.
Póki Cię nie ma
zaścielę łóżko sypialniane
by znów je rozkopać,
gdy nad ranem powrócisz.
Usta moje
na spoczynek się udadzą,
bo Cię nie ma.
A póki Cię nie ma
jestem inną „ja”.






            „Gdybym”

Gdybym mówiła wszystkimi językami świata,
brzmiałabym jak cymbał.
Gdybym miała dar przewidywania,
znałabym tajemnicę świata.
Gdybym oddała swoje ciało na spalenie,
pozostałby po mnie proch.
Gdybym była prawdziwym poetą,
pisałabym o czymś sensownym.
Gdybym była tutaj tak po prostu,
byłabym nikim.











                   ***

Męczy mnie dzisiejszy dzień,
taki ze mnie mały leń.
Sama nie wiem cóż poczynać,
chyba pójdę zaraz spać.
Zimno w koło, szaro, buro,
świat wygląda tak ponuro.
Tylko sen upiększy świat,
tylko on delikatny jak kwiat.
Więc oczęta swe idę zmrużyć
i w głębokim śnie się zanurzyć.
Dzisiejszy dzień szybciej zakończę,
jutro przywitam krokiem tańczącym
i powiem dziś słodko- Dobranoc!
Przyjdź lepszy dniu- wołając.


                                                    



                  ***

Samotność tak bardzo boli,
nieraz człowiek się zachłyśnie,
nieraz nie odezwie nawet do siebie.
Uwikłany pomiędzy smutkiem a żalem,
podąża przez zamknięte dla siebie drogi.
Jest mu źle, tak po prostu.
Nie wie gdzie się podziać i czy w ogóle gdzieś być.
Czy dalej egzystować, czy ulżyć sobie używając sznura.





„Godność”

Człowiek mający wielkie serce i cudowną rodzinę,
spełniał się w życiu i dążył do realizacji marzeń.
Zawsze był sobą i tym zdobył wielu przyjaciół,
zdobył też doświadczenie, wie prawie o wszystkim.
Podróżował po świecie, bo to od zawsze mu się marzyło.
Przywoził dla każdego pamiątki, a sam o sobie zapominał.
Pielęgnował kontakty ze wszystkimi, których znał.
Pozwalał sobie na posiadanie kilku samochodów
i apartamentów jednocześnie.
Kupował najdroższe rzeczy, nie żałował niczego.
To człowiek o wysokiej wartości.
Człowiek mający godność, który na starość się ustatkował,
posiadając permanentne miejsce zamieszkania

pod mostem.













„Romantycznie”

Podaj swą dłoń kochasiu.
Nie bój się. Ukocham Cię.
Zbliż się i spójrz na mnie,
Połączmy nasze spojrzenia.
No przytul, pocałuj.
Nie żałuj, nie żałuj.
Kochaj.






***

Wciąż nie chce się spać,
Choć już północ na zegarze.
Chodź zatańczmy. Coś Ci pokażę.
Szkoda nocy na sen, od tego jest dzień.
Kochaj mnie a odwdzięczę się.
Podejdź, nie gryzę. Przytul.
Chcę Twego ciepła na moim ciele,
Chcę się czuć bezpieczna,
Powiedz do mnie- Aniele!
Teraz będę już grzeczna.
I pozwól zasnąć w Twoich ramionach
I budzić się w nich co dzień.
Chcę Twojej miłości, już, teraz, od zaraz.
Nie każ mi ciągle czekać,
To strasznie boli.
Złap mnie za rękę i popędźmy,
Popędźmy do przodu jak strusie.
Zbudujmy most, po którym przejdzie cały świat.
Tylko nie pozwól mi teraz zasnąć.
Nie pozwól mi na to łobuzie.














„Przed snem”

Dla Ciebie mój luby
stroję się nawet przed snem
i wiem, że Ty wiesz,
iż ja kocham Cię.
Kocham Twój dotyk
ciepło i woń,
toń w mojej miłości
toń...

Kocham jak muskasz
ustami swymi moje,
przed snem nie ma podziału
na "moje", "twoje".
Przed snem wszystko jest nasze.
Dla Ciebie mój luby
ja światło gaszę
i z miłości do Ciebie
kradnę Twe serce,
i wciąż proszę o więcej
i więcej...


















           „Okaz”

Człowiek z sercem?
O tak! To jemu kłania się cały świat.
Człowiek z charakterem?
O tak! Nikt nie powie, że jest zerem!
Człowiek z duszą?
O tak! Przy nim wszystkie bariery się kruszą.
Człowiek jedyny w swoim rodzaju,
Wyjątkowy okaz, którego już nie sprzedają.






„Pożywna królowa”

Kobieta niczym stwór ze smalcu wykonana,
brakuje jej czekoladowego pana.
Z rękami kiszonymi i głową przesoloną,
pędzi w marzenia dietetyczną porą marcową.
Stopy jej maślane w cynamonowej pokrywie,
szuka swego szczęścia w octowej zaprawie.
Naznaczona kwaśną lojalnością, pikanterią
i ostrością, gorzką szczerością i przychylnością,
razowego szuka człowieka, co z jej
tłustej dłoni zrobi omleta.
Jej życie ma posmak bigosu,
to pośliniony zapach losu,
który czuć z daleka.
A pożywna królowa
na wybawienie czeka i czeka…






„Rozprawa o słomianych parasolach”

Fantazjo polskich wakacji,
O słońce pierwsze marcowe,
Aż w końcu o parasole słomiane
Co chronią naszą głowę.
Paski, kropki, kratka
-Ich charakterystyka,
A parasol wciąż leży i wzdycha.

Słomiane jego orędzie,
Zabierają go wszędzie,
Bo wszędzie przydatny będzie.
Zmęczony pracą, Ci co się wzbogacą
Słowa uznania nie wyduszą,
A parasol tkwi w pracy swoją duszą.




                             „R.I.P.”

Odszedłeś ode mnie Drogi Przyjacielu
zostawiając wspomnienia, smutek i łzy.
Nikt nie mówi, że winny jesteś Ty.
To czas odebrał mi Ciebie za szybko
nim noc zdążyła bezpiecznie nadejść.
Moje policzki łzami zalane, moje oczy zrozpaczone,
serce, które tęskni za Tobą teraz tak bardzo zranione.
Rok temu z takim zapałem hasaliśmy po łące
beztrosko tuląc się do siebie, bawiąc się sianem.
Teraz zostawiłeś mnie samą w tym złowrogim świecie,
każąc samej mi walczyć, zacząć już w lecie.
Straciłam Cię nie w porę, nie tak jak chciałam.
Wiedz jednak piesku, że to właśnie ja najmocniej Cię kochałam,
dawałeś dużo radości, nadziei, zapomnienia,
dzięki Tobie odważyłam się spełniać marzenia.
Choć liczba siedem szczęśliwa, siedemnastka szczęścia mi nie przyniosła
łzy zostawiła i sobie poszła to wiedz, że bez Ciebie
trudno mi będzie, bo to przy Tobie wzrastałam,
życia się uczyłam i wychowywałam.
Spoczywaj w pokoju, tam gdzie inaczej traktowany będziesz,
patrz czasem z góry na mnie, daj znak lepszego życia.
A ja Cię zachowam w sercu głęboko,
żyj nowym niebiańskim życiem wysoko, wysoko, wysoko…







„Ludzie odczucia”

Czasami życie nas rozpieszcza,
Czasami ciągnie w dół,
Gdy poczujesz smak zwycięstwa,
Ciesz się ile starczy tchu.

Bo szczęście choć przyjemne,
To bardzo ulotna chwila,
Gdy zaczniesz je odczuwać,
Natychmiast przemija.

I znowu gorycz Cię dopada,
Smutek, żal i rzeka łez,
Wiedz jednak, że pojawi się słońce
I uśmiech zabłyśnie też.

Sukces swój osiągniesz,
Zwycięstwo znów poczujesz,
Będziesz swoim Bogiem,
Swe szczęście zrymujesz.





„Przy domu dom”

Na moim podwórku przy domu dom,
wśród nich wielka moc,
wspólne integracje, ogniste wieczory,
jedność jaką stanowią nasze humory.
Przyjaciele z bloku, kumpli masa,
rozmowy z nimi pierwsza klasa
i przystanek pamiętny, gdzie godziny
spędzała odmienna rasa.
Tu nasze życie się rozpoczęło,
to tu wracamy myślami, choć
czas leci i leci, wciąż
się tu spotykamy.
Dom przy domu jak my przy sobie,
w każdej potrzebie, w każdej żałobie.
I nie zabierze nam nikt tego,
walczyliśmy o to do upadłego.





"Judy"

Świat się posuł,
odczuwam braki,
wszystko jak wół
na przekór mi.
W prawo idę,
cofa mnie w lewo,
byle bym trafiła
na coś miękkiego.
Nie widzę pomocy,
uśmiech niedarowany,
człowiek samotny,
niepokochany, przez
ślepe zaułki podąża,
a nieplanowana ciąża
tak nagle przychodzi,
ludzi zawodzi i  świat
głupieje, pokładając
w nim ostatnie nadzieje
odchodzę i ciemne ulice,
tak obce mi, dziko nimi
idę, odchodzę gdzieś
w otchłań czasu,
miejsca, przestrzeni liczę,
że coś się zmieni,
tak by naprawić ten świat...
Tylko jak?





***

odszedłeś od nas do Boga
nie doznasz już świądu po ugryzieniu komara
w niebie nie ma komarów
nie będziesz już głodny
Bóg da Ci jeść co tylko zechcesz
i goryczy też już nie doznasz
tam na górze czuje się tylko miłość
i w ogóle jest Ci tam dobrze
więc nie wracaj poczekaj tam na nas




"Optymista"

Budzi się co dzień z uśmiechem na twarzy,
otwiera okno i wita radośnie świat.
Żadną błahostką się nie przejmuje,
z ludźmi żyje za pan brat.
Wszystkiemu zaradzi, zawsze pomoże,
serce ze złota posiada.
Z bezdroża ludzi ku dobru sprowadzi,
nie straszna mu zatłoczona autostrada.
A ja się pytam skąd taki wśród nas?
Taki optymista rodzi się raz na jakiś czas.
My przykład musimy brać z niego,
podziwiam ja wielce mężczyznę tego.






"Zatrzymaj czas"

Nie tak szybko, po co tak biec?
Po co tracić głowę w imię czegoś?
Zwolnij, zacznij spokojnie żyć,
bez lęku, strachu, stresu.
Znajdź czas na uśmiech,
na pewno ktoś na niego czeka.
Zatrzymaj swe myśli, marz!
Marz jak tylko piękne możesz,
bo nigdy nie wiadomo,
jak długo będzie Ci to dane.
Uwierz w moc, w tą siłę,
która co dzień do Ciebie przychodzi.
Łap szczęścia sekundy,
Wyłącz zegarki, śnij.








***

Kolejna wiosna w akta przybyła,
kolejna poważna zmiana.
Choć młodość lepsza była,
dorosłość musi być lubiana.
Życie we własnych rękach,
upadki, wzloty, problemy,
„Bądź twardy, nie daj się nękać,
przykrości z życia wymażemy”.
I uśmiech niech Ci gości,
w te lat siedemnaście,
bo nim się obudzisz
pełnoletność Ci trzaśnie
i wcale miło być nie musi,
choć różowy świat ciągle kusi.
Trzymaj się serca, wskazówek rozumu
i wyróżniaj się z szarego przechodniów tłumu.







„Pesymista”

On narzeka bez przerwy,
wszystko szare widzi,
nie uśmiecha się w ogóle,
siebie się brzydzi.
Najgorszej strony wszystkiego szuka,
oszukać chce swe serce,
komplementy wszelakie odrzuca,
nie chce słuchać o sobie nic więcej.
Zęby zaciska na ciepłe słowa,
twierdzi, że najgorszy jest ze wszystkich,
od dawna boi się zacząć żyć od nowa,
żyje według zasad stoickich.
I nie planuje żadnej zmiany,
bo to jego negatywizm tak uroczy i kochany.





***

Brak zrozumienia rzecz tu normalna,
każda zmiana jest niesakralna.
Czego nie chcę od razu złe,
nie chcę tak żyć, o nie!
Nowa technika, ciekawe zmiany,
szkoda, by pomysł ten został niewykorzystany.
Nie umiem powiedzieć „nie”,
jakikolwiek sprzeciw wyrazić,
wszystko co robię jest dla mnie złe,
nie chcę być już starej daty.








„Jak worek treningowy”

Każdego dnia rano, gdy wstaję do szkoły
czuję się jak worek treningowy.
Każde słowa i każde czyny
siadają na mnie bez przyczyny.
Najgorsza przecież jestem i winna wszystkiemu,
czego nie powiem, wszystko ku złemu.
I choć los właśnie mnie tymi czynami karze,
ja mu co dzień uśmiech składam w darze.
Bo świat jest piękny mimo żalu i złości,
trzeba być dumnym ze swojej niewinności.













„Ś.P. Sergiuszowi”

Dziś Bóg Cię przyjął do siebie
w to styczniowe popołudnie,
Twoja mama na Ciebie czeka,
nie będzie Ci tam smutno.
Łzy na ziemi rozlane,
Radom inaczej na życie patrzy.
Życie przez Boga niedarowane,
o świecie to źle świadczy.
Blizna na naszych sercach,
zdjęcia, filmy, wspomnienia,
zostały z nami również
Twe niespełnione marzenia.






„Dziękuję”

Dziękuję Mamie i Tacie dziękuję,
za życie mi dane,
za wszystkie kłótnie.
Dziękuje za bycie przy mnie,
za moje wychowanie,
za radość jaką niesie mi trwanie przy Nich.
Dziękuję za siłę jaką mi dają,
za serca pełne miłości,
za to, że często na mnie narzekają.
Dziękuję za to, że dzięki Nim stałam się człowiekiem.
Dziękuję tak po prostu.











„Tak dobrze”

Jak ciasto smakuje,
Jak czekolada w słońcu topnieje,
Tak ja się dzisiaj czuję,
Wszystko we mnie promienieje.

Jak garnitur mężczyzn zdobi,
Jak kawa nas pobudza,
Tak mnie dzisiaj mrowi,
Moje myśli gdzieś porzuca.

Jak poranne słońce świeci,
Jak reagują na mnie dzieci,
Tak słowa te tutaj kwitną
I nigdy stąd nie znikną.







„Zabawka”

Co Ty Mój Drogi najlepszego zrobiłeś?
W moim życiu się znów pojawiłeś.
Wiesz dobrze, że tego nie chciałam,
dwa lata się odkochiwałam,
by móc przy Tobie przejść bez serca bicia,
by nie mieć przed Tobą nic do ukrycia.
I nie ma co kłamać, wszystko zepsułeś
jak starą zabawę z półki na dole.
Jestem ciekawa co czułeś, gdy trzy lata temu
porzuciłeś mnie jak słomę w stodole.
Na szczęście czas rany wyleczył
i pozostawił dobre wspomnienia,
nie wracajmy do wspólnego życia,
spełniajmy swe marzenia.






„Depresja”

Dręczy mnie ciągle jakaś dziwna myśl,
Ewidentnie to wina mojej psychiki.
Przypuszczam, że depresja może to być,
Rzeczywiście to moje głupie nawyki.
Elementy życia nie przyprawiają o radość,
Sytuacja czasem nie do opanowania,
Jest zbyt źle, by mogło być gorzej,
A depresja wciąż ma prawo panowania.








„Małżonkowie”

Był sobie mąż i była sobie żona.
On ciągle zły, ona ciągle zadowolona.
Jemu nic nie pasowało,
dla niej wszystko jak w zegarku grało,
Za to ich małżeństwo pięknie się układało.
Mąż uwielbiał grać na basie,
żona pisać swoje fraszki,
zbożowa na mleku ich łączyła,
truskawki, kiwi i fistaszki.
On inteligentny, ona wręcz zdziwiona,
Taka to była para wymyślona.
Ślub wzięli w knajpie grudnia trzeciego,
Do tej pory reprezentują abstynentów z opolskiego
I rozwodu na przyszłość nie planują,
Bo w swoich rolach świetnie się odnajdują.









„Przyjaciele”

Przyjaciele to grono zacne,
które Cię nie opuszcza
gdy grunt pod nogami Ci się pali.
Przyjaciele to tacy ludzie,
którzy nie pozwolą,
by głupcem Cię nazwali.
Przyjaciele to Twoja druga dusza,
która razem z Tobą co dzień
do wyzwania rusza.
To Oni robią za drugiego anioła,
co po nocach do Ciebie woła.
To Oni są tak po prostu przy Tobie,
gdy Twoje serce w bólu, żałobie.









„Polska”

Polska niepodległym krajem,
który co noc podnosi się, wstaje.
Walczy o swoje, walczy o prawa,
Polsce nie straszna żadna ustawa.
Kraj wyzwolony od grzechu, zaniedbania,
chce on wszystkich tradycji kontynuowania.
Bardzo silne państwo- Polska,
mężczyźni ruszają do wojska.
Giną w walce o honor kraju,
Polsko, Polsko! Chcemy tu raju!












„Wiersz bez tytułu”

Wybredni ludzie w koło chodzą
I nie dają się zaskoczyć
Ewentualnie czasem coś powiedzą
Raczej rzadko coś pozytywnego zrobią
Szanują się zawsze nawzajem
Zbliża ich każda minuta
Bardzo lubią spacery nad ranem
Elegancko wołając do świata
Zewsząd pochodzą ich pradziadkowie
Tłumaczyć się lubią za siebie
Yeti ich gonił przez las aleją świerkową
Tak tylko potrafią oni- proszę ja Ciebie
Ukradkiem śmieją się do siebie
Łączy ich wiele dobrego
Uzupełniają świat o coś bardzo cennego








            ***

Niespostrzeżenie świat wymknął się spod kontroli
i nie ma, że ktoś krzyknie „To boli!”
Nie ma płaczu nad mlekiem rozlanym,
na świecie nikt nie jest kochanym.
Jeśli sam nie zdobędziesz,
nigdy nie posiądziesz tego
i nie zgrywaj człowieka sprawiedliwego,
bo ten świat sprawiedliwy nie był,
nie jest i nie będzie,
a fałszu i zła jest dużo wszędzie.
I nie staraj się składać do kupy chaosu,
bo ten śmietnik to część życiowego losu.








„Boska zagadka”

Niewidzialny autor świata całego,
dzieła tak potężnego, delikatnego,
w trzech osobach się prezentuje,
moc płynie z rąk Jego,
On nigdy nie oszukuje.







„Mecz”

Co za dzień, co za godzina,
Wielka walka się rozpoczyna.
Kto wygra ten pojedynek?
Prosimy reprezentantów obu drużynek.
Nic nie jest jeszcze przesądzone,
Każdy chce piłkę na swoją stronę.
Pot z twarzy ocieka, widać zmęczenie,
Wciąż hasają po boisku jak jelenie.
Krzyki, wrzaski, głosy znajome,
To dwa województwa tak rozbawione.
I choć tu naprzeciw siebie stać muszą,
Na co dzień za sobą są sercem i duszą.













„Beztroska”

Upalne lato figle płata,
rośnie rzodkiew i sałata.
Ostrzeżenia w koło nowe,
chcą przechytrzyć nawet sowę.
Zaczął się sezon opalania,
zabrania się do wody na główkę skakania.
Pierwsze wpadki, tragedie były…
Nie chcemy, by te wakacje się skończyły!






„Eliksir”

Gdybym znała przepis na eliksir życia,
Gdybym nie bała się rezultatu jego wypicia,
Miałabym mniej niż naście lat,
Otworem stałby mi beztroski świat.
Żadnych problemów bym nie doznała,
Szczęście i spokój bym zachowała.
Ale mam więcej niż dziesięć lat
I nie zawsze radośnie wita mnie świat.
Nie zawsze kwiatami mnie obsypuje
I nie zawsze humor mi dopisuje.
Wiek dorosłości osiągnęłam już prawie,
O eliksirze pomarzę sobie na jawie.















„Wielkie dziwy”

Mój wzrok jest coraz gorszy,
dzięki pisaniu tych książek,
tych wierszy, treści poematów,
obejdę się bez datów,
raczej bez dat,
ładniejszy byłby świat
gdyby nie ludzie.
Ot, tak!
Bałagan się zrobił,
orzech do zgryzienia ciężki,
kto by mnie stąd wydobył?
I tak właśnie z niczego,
dziwy na papierze powstały.
Nie obchodzi mnie zbytnio,
czy się komuś podobały.
Ja je zakończę, bo
deszcz zaczyna padać.
Coś me serce zaczęło zjadać.




„Ile?”

Minęło sporo czasu, człowiek się starzeje,
Do minionych chwil nie wróci,
Choćby miał nadzieję.
Choć wiara go nie puszcza
I marzenia też posiada,
Biada takiemu człowiekowi, biada.
Bo przyszłość się tylko liczy,
Tylko ona jest do zmiany,
Tylko jeden ziemski żywot był nam dany.
Czas się nie zatrzymuje
Gna jak perpetuum mobile,
Wszystko w życiu się mierzy
Pytaniem: „Ile?”
I wciąż same dziwy w koło w trudnościami się przeplatają,
Tylko marzenia czas ludzkości umilają.









„Coś z narcyza”

Raz do roku jest taki dzień,
Kiedy smutki idą w cień.
Są to moje urodziny,
Obchodzone w gronie rodziny.
Z uśmiechem świętujemy,
Tortem się delektujemy.
Chwile radosne przeżywam,
Swego szczęścia nie ukrywam.
A potem znów czekam cierpliwie,
Aż nudny rok upłynie.
I znów dzień piękny nastaje,
Ja-mały narcyz prezenty dostaję.





„Ś.P.”

Boże daj mu dom
On jest tego godny
Krótko żył
W wierze trwał
Do matki swej podobny
Pomocny kochający
Radość ludziom niosący
Zbyt szybko opuścił
Naszą piękną wieś
Weź go do siebie Panie
Jeżeli tego chcesz
U Ciebie Boże
Spokoju i chwały dozna
On wspaniały człowiek
Na to zasłużył
Jak tylko zasłużyć można










„Pozory mylą”

Lato w pełni nas otacza,
Coraz bardziej luźno.
Brak zajęcia, towarzystwa
W koło ciągle brudno.
Nie ma czasu na czytanie:
Basen, piłka, plaża,
Żadnych książek i tornistrów,
Atramentu w kałamarzach.
Atmosfera żyje nami,
My kolorujemy ją na nasz wzór,
Wszystkie figle my płatamy,
każdy mylny jest pozór.





„O nadziei”

Zielony kolorem nadziei,
Zielony kolorem nadziei,
Zielony kolorem nadziei,
A nadzieja matką głupich.














„Czym prędzej”

Upałów nie widać,
Chmury na niebie,
Lato ucieka,
Nie czeka na Ciebie.
Pogoda się zmienia,
Burze są czasem,
Wiąże się to z deszczem
i hałasem.
Ale też czasem
Zagrzmi, błyśnie
I wraca pogoda,
Piękna, złocista,
Kolorowa,
Jak paw i sowa.
Koloru nabrało
Lato, powraca upał
Mamo, tato nad wodę
Czym prędzej,
Czym prędzej
Naszym samochodem.








***

Nastawiłam swój mózg na same dobre myśli,
Optymistką mimo tego jeszcze nie jestem.
I pytam się co dalej robić mam,
Bo ciągle jest źle, nie po mojej myśli.
I wielka szkoda, że los chce inaczej,
Że płata figle, by krzywdę mi wyrządzić.
Smutno, że pozytywne myśli odchodzą,
A w głowie panuje rzeczywistość.
Szarość, codzienność, normalność, prostota.
Ale gdy przyjdzie taka potrzeba,
Znów przestawię swój mózg na to co dobre.












„Człowiek roślina”

My w naszym życiu wzrastamy
jak roślina zielona,
By się czegoś nauczyć
nim nasze serce skona.
Owijamy się wokół ludzi,
którzy na to zasłużyli,
którzy w wielkiej potrzebie
swej pomocy udzielili.
W pewnym momencie istnienia,
gdy świat uzna, że za długo żyjemy,
nasze serce jak korzeń obumiera,
my wtedy zwyczajnie giniemy.
I kończy się nasz żywot,
rzekomo wieczny.
Przenosimy się w nowy wymiar,
w Boży Świat tak bajeczny.




„Maryjo”

Maryjo,  moja imienniczko pełna łaski,
która masz kontakt z najwyższą osobą,
pobłogosław moje otoczenie na wieki
i obdarz mnie swoją miłością.









„Ojcze”

Ojcze, który z góry
śledzisz każdy mój krok,
który każdego ranka
witasz mnie otwierając czy moje,
daj mi siłę i odwagę
aby wszystkie trudności i znoje,
stały się błahostką
i bym ja znalazła się
pod Twoją strzechą.






„Życiowe wartości”

Co się tak naprawdę w życiu liczy?
Miłość, szacunek, milion dolarów w złotej donicy?
Nie, nie liczy się nic tak bardzo jak zdrowie,
Bo ten tylko powie, kto o mały włos
Nie znalazł się po drugiej stronie świata,
Gdzie herbata i sałata takie same już
Nie są, już tak nie smakują.
A nasze kości tylko czują,
Co za życia zaznały dzięki milionom,
Dzięki milionom złych rzeczy, które nam
Życie zmarnowały, zniszczyły,
A przepraszam nie powiedziały.













***

Nie wiem jak mogę to zrobić,
by kobietą poczuć się,
strach silniejszy jest ode mnie,
wszędzie widzę jego cień.

Nie mogę się oddalić,
gdy marzenia kuszą mnie,
muszę zdobyć wszystkie szczyty,
muszę zdobyć je…

Czerwony jak wino,
rozgrzany jak żelazko,
to wszystko takie dziwne,
lepiej zgasić światło.









***

Siadam po wielu latach przy biurku,
wyciągam stare zapiski, czytam.
Wierzyć nie mogę jak bardzo narzekałam,
jak mi źle, jak mi niedobrze.
A naprawdę to było piękne, niewyobrażalnie
cudowne życie, które zaniedbałam,
lata młodości, które straciłam na siedzeniu
przy nowej technologii, która i tak w gruncie
rzeczy, nikomu się nie przydała,
bo znów wszystko jest inne,
nowe, znów mówią, że lepsze.
Lepsze, czy gorsze… moje biurko od lat
takie same, niezmiennie dobre.






***

Ocalała dusza serca nie porusza,
łzy z oczu nie lecą,
nawet się nie świecą.
Bo dusza a serce
dwie inne rzeczy,
kłócić by się można,
nikt nie zaprzeczy.
Ale serce to serce,
bardziej przez życie zranione,
a dusza to dusza,
błogim uczuciem tulona.











„Kobiece rządy”

Nowy rząd wybrano, królowa we wsi panuje,
Znowu inny pogląd ludźmi dyryguje.
Narobił się bałagan, nikt się nie przejmuje,
W końcu nowa piękność uśmiechem czaruje.
















***

Nastał czas, nastała chwila,
kiedy młodość i dzieciństwo
pozostają w tyle.
Zabawki odkładamy,
z problemami się borykamy,
rzadziej się nawet uśmiechamy.
Poważnymi ludźmi się stajemy,
w skomplikowane życie się porwiemy.
Miś pluszowy nie pomoże,
nawet huśtawka stara na dworze.
Opętani będziemy nadzieją,
żarty już nas nie rozweselą.
Historią dzieciństwo nasze będzie,
zmarszczek i doświadczeń tylko przybędzie.
A w pamięci pozostaną chwile miłe,
wciąż będziemy kroczyć przez ścieżki zawiłe.












„Narzucone życie”

Groch i Cebula poznali się na dworze,
Gdzie Groch zawsze śpiewał najpiękniej jak może.
Po tylu latach bycia razem nadszedł czas szczególny,
Będą ze sobą aż po czasy trumny.
Przyjęcie zorganizowali,  gości zaprosili,
Wszyscy się wyjątkowo dobrze bawili
I poznała się cała warzyw rodzina
Na spotkaniu, które zarządziła pani Malina.







„Marzenia”

I znów płaczę, że nie mam wszystkiego,
że muszę innym tak bardzo zazdrościć.
Marzy mi się koncert Dżemu,
wyjazd nad morze lub w gości,
z pięć kilo mniej, numer większy stanik,
prawo jazdy i najpiękniejszy golfik.
Własna garderoba, kolekcja butów,
duży pokój i siedem świata cudów.

Ładna cera, nowy styl
I kolorowe sny.
Dożywocie bym dostała, gdyby
za marzenia karali.
Nawet w snach niczego bym nie miała,
więc pomarzę sobie dalej.







***

Choć w świecie nic nie znaczę
Jestem mini kropką na mapie,
Robię wielkie zamieszanie,
Nikt mnie chyba już nie złapie.

Szumu dostarczam, zębami świecę,
Oczami mrugam, jestem na „diecie”,
Kłopotów jest sporo,
Przez mą osobę niedużą,
Mówi się trudno, jak im nie pasuje,
Niech mnie inaczej żyć nauczą.





„Życie po mojemu”

Krętą drogą idę,
lubię taki stan,
dążę wciąż do celu,
swe marzenia mam.
Nie obracam się za siebie
bo i po co, na co tak?
Tu na ziemi jest jak w niebie,
Bóg mi z nieba daje znak.
Uśmiecham się do ludzi,
wie wymagam od nich nic,
nikt mych myśli nie zabrudzi,
po swojemu chcę wciąż żyć.










„Stan mojego życia”

Krętą drogą idę, lubię taki stan,
nie szukam pomocy u ludzi,
swe marzenia spełniam.
Podnoszę się po porażkach,
uśmiecham, choć serce płacze,
zawsze żyję chwilą, bo wiem
że niczego drugi raz już nie zobaczę.
Przyjaciół nie szukam, bo samej dobrze mi,
co dzień rano gdy wstaję mam piękne de ja wu.
Wciąż marzę o koniu i pióropuszu,
chciałabym mieszkać przez tydzień w buszu.
I tak swa drogą dążę do końca,
kocham swój stan życia
nie myśląc i pieniądzach.



„O takich dwóch co się zgubili i do domu swego Ojca trafili”

Pustelnik szedł nocą po cichej pustyni,
miał w kieszeni tylko pestki dyni.
Napotkał głodnego starca z Mrówkowa,
starca biednego, mądrego jak sowa.
W zamian za garść pustelnika przysmaku,
pozwolił mu się przespać w swoim baraku.
Nazajutrz z rana gdy słońce świeciło,
Pustelnik wstał z łóżka, aż popatrzeć było miło.
Wyspany wstał, podziękował i ruszył,
w pięknym kaftanie, który starzec mu uszył.
I w końcu dotarł tam gdzie jego cel,
do nieba, do Boga… w ruchome piaski wszedł.










„Jestem sobą”

Jestem, jestem sobą,
Czasem też królową
I narcyzem.
Jestem osobą, osobą
Zdrową, kolorową,
Prawdą jestem też.
Szatanem jestem,
Aniołem rzadziej,
Piratem z Karaibów.
Jestem też pluszakiem.
Jestem ptakiem,
Co wzbija się wysoko
Po swoją zdobycz.
Jestem leniwcem,
Jestem sarną,
Jestem lwem,
I tak już zostać
Musi, bo ja tak chcę.




„Bałagan życia”

W bałaganie życia próbuje się odnaleźć,
Jak trudno Cię z pamięci wymazać.
Wciąż Cię widzę we śnie,
Wciąż mi się marzysz.
Za dużo razem przeżyliśmy,
Brak odwagi, by to wszystko skreślić,
Nie postawię na nas kreski,
Wciąż za dużo dla mnie znaczysz.








„Pragnienia”

Nie pragnę wielkiej miłości,
która nie zapyta czy ją chcę.
Pragnę ludzkiej otwartości
i szczerości trochę też.
W końcu pragnę osoby,
która pomoże przez życie iść,
gdzie smutki i zmartwienia
przestaną na zawsze już żyć.














„Pojednanie”

Za dużo pytań dostaję od życia,
Jest mi trudno odpowiedzieć na nie.
Nie ma powodu do ich krycia,
Lecz to między mną, a życiem pozostanie.
Skromnie tylko zapytam czas,
Jak długo ma ten stan trwać,
Jak długo przyszłość znakiem zapytania,
Pragnę z życiem pojednania.






„Sierpnia szesnastego”

Siedzę w znanym mi miejscu,
szesnasta niebawem wybije,
dziesiąty dzień sierpnia,
w okienku kalendarza się kryje.
Niewiele wiem o sobie,
choć szesnaście lat już żyję,
wiele znaków zapytania,
deszcz w ziemi wyryje.
Jeszcze nie raz dostanę
z ręki prosto w twarz
i powrócę do miejsca,
które Ty, me serce dobrze znasz.
Do miejsce mego ulubionego,
w którym napisałam te słowa
sierpnia szesnastego.













„Miłość”

Z miłości można oszaleć,
Z miłości można spanikować,
Można być z niej dumnym,
Można nią kogoś obdarować.


Jednak to nie wystarczy
Do prawdziwej miłości.
Potrzeba szacunku
I wzajemnej uczciwości.

I to nie wszystko
do celu osiągnięcia,
Należy jeszcze znaleźć
Prawdziwego księcia.

Nie taki z bajki
I nie z okładki książki,
Taki co dzielnie walczy
I przetrwa wszystkie związki.

Teraz jest czas
Na serdeczne kochanie,
Na szacunek, skromność,
Na miłości wyznanie.

















„Starość”

Usiadłam w wygodnym fotelu, przy kominku.
W ciepłych kapciach, pod kocem, przy winku.
Zanurzam się w marzeniach głębi,
Przelewam je na papier, może się któreś spełni.
Długo czekałam na starości lata,
Ujrzałam w życiu „dobry kawał” świata.
Uszczęśliwiłam ludzi bardzo wielu,
Wszyscy dziś mówią do mnie „Przyjacielu”.
Z uśmiechem na twarzy przez życie podążają,
Mimo swego życia, czas dla mnie mają.
I tak co dzień w fotelu zasiadam,
„Nie chcę umierać” – sobie powiadam.







„Powietrze”

Chciałabym się pobawić powietrzem,
móc je zamknąć w słoiku,
powiedzieć „To moje!”,
robić z nim cuda.
To jest możliwe, trzeba chcieć,
trochę wyobraźni i jest!
















„Ciekawa świata”

Choć mam dopiero czternaście lat
i ciągle „Dzień dobry” mówi mi świat,
chcę być do przodu ze wszystkim na świecie,
jestem ciekawa- o tym pewnie wiecie.
Nie ma miejsca, gdzie bym nie zajrzała,
nie ma osoby, której bym nie znała.
Z uśmiechem na twarzy podążam przez życie,
nic nigdy nie mówię, trzymam to skrycie.
Choć autografów na razie nie rozdaję,
kiedyś będę sławna- tak mi się wydaje.







***

Zasmucony świat tym co się dzieje,
Spytał natury co z nimi będzie.
Choć ona miała jeszcze nadzieję,
O końcu świata wiedzieli już wszędzie.
„Jeszcze dwa lata i koniec świata!”
Powtarzała w sercu natura.
„Ciekawa jestem co tu kiedyś będzie,
coś praktycznego czy jedna wielka dziura?”
24 miesiące to trochę sporo,
„Może by tak spisać testament?
Zresztą co mi tam, ja nigdy nie umrę,
Nawet nie wiem gdzie mój atrament”
Gdyby nie ludzie, trwali byśmy wiecznie,
Wiadomo, że z nimi niekoniecznie.
Pozwólmy, by czas spokojnie do przodu brnął,
By przyniósł nam wiadomość dobrą lub złą.
„Nic tu po nas” – każdy tak powie.
Przecież i tak znajdziemy się w grobie.








„O nim”

Zakochałam się z nim na wiosnę,
To było piękne, radosne.
Nie chciałam odrzucać tego pierwszego,
Postawiłam Ciebie jako drugiego.
Mimo to było miło,
Coś między nami iskrzyło.
Codziennie nosiłam uśmiech na twarzy,
Czułam,  że coś się w końcu wydarzy.
Mimo przeszkód jakie napotkałam,
Przy naszej przyjaźni pozostałam.
I jestem dumna do dzisiaj z tego,
Że jesteś moim dobrym kolegą.







„Książę z bajki”

W te święta było wszystko,
Dwanaście potraw, choinka, prezenty,
Lecz czegoś mi jednak zabrakło.
Tym kimś byłeś Ty!
Ja smutna przy stole,
A Ty już z nową dziewczyną.
Byliśmy razem dwa lata,
Serce mi pęka na Twój widok.
Mam ochotę zapłakać,
Lecz po co? To i tak nic nie da.
Życie wciąż przed nami,
Może wrócisz, ja czekam.
I będę wypatrywała przez okno
Zamiast gwiazdki- Ciebie.
Będę patrzyła czy lecisz do mnie
Z Bajki księciu,
Bo ja Cię wciąż kocham,
A teraz cierpię.





***

Głośno i spać nie mogę,
Wyją wilki do księżyca.
Słychać szmery, kroki.
Czy to koniec mego życia?






***

Słońce…
Już się nie pali,
Już się nie świeci,
Już nie błyska,
Już się nie czerwieni
… zgasło.



***

Myślę… może?
Ale jednak nie.
Myślę… tworzę?
To nie to.
Życie cudem jest?
Nieprawda.
Życie to bajka
I magia.










„Wena twórcza”

Trzeba to dostać,
niekoniecznie na urodziny.
To raczej jak dar od Boga,
którym się szczycimy.
To wena twórcza,
pomysł na coś nowego,
by coś napisać,
byle nieskopiowanego.


















***

Mam dość śmiechu, drwin ze mnie,
pokażę na co mnie stać, będę dzielna.
Zachowam zimną krew, nie będę płakała,
powiem „Dzień dobry” marzeniom, będę wytrwała.
Udam się w podróż złotym statkiem po niebie,
udowodnię, że mogę, pokonam siebie.
Wejdę na szczyt góry, usłyszę oklaski,
wejdę tam sama, bez pomocy kija czy laski.
Sama pokonam losu przeciwności,
dam sobie rade mimo trudności.
Poczekam, aż ze zdziwienia ludziom szczęki opadną,
jestem w końcu dziewczyną młodą, zaradną.
I choć nie wszystko poszło tak jak chciałam,
to, na co zasłużyłam- dostałam.







„Tajemnica”

Gwiazdy tak pięknie, przeważnie skryte,
Chowają przed nami tajemnic tyle.
A gdyby tak gwiazdę kiedyś odwiedzić
I wszystkie piękne miejsca zwiedzić?
Jestem ciekawa co kryje świat,
Może się dowiem za kilka lat.
Nim jednak nie wiem niczego w tej sprawie,
Pomarzę o gwieździe jakby na jawie.
Tajemnicę pozostawię do odkrycia,
Przede mną jeszcze wiele lat życia.




***

Życie jest ciężkie jak tona piasku,
Tyle zła, miłości w potrzasku.
Wiedza będąca czarną magią,
Zresztą nieważne… i tak zginiemy.





„Pisząc wiersz”

Pisząc wiersz zdanie po zdaniu,
Przypomniałam sobie o moim śniadaniu.
Nie chcąc przerywać tego pisania,
Nie zjadłam znów pierwszego dania.
Głodna pisałam, pisałam, pisałam,
Zrobiło mi się słabo, zemdlałam.
Nauczka i morał z tego wiersza płynie:
Zjedz posiłek, praca poczeka- nie zginie.









„Liście”

Pachnie powietrze jak ciepłe kakao
I wiatr się śmieje bo wygrał w makao.
Lecz liście smutnie latają po niebie,
Uciekły od matki, szukają siebie.
Po chwili wiatr znienacka ustaje,
Każdemu z liści nagrodę daje.
Wtedy te liście spadają na ziemię,
Leżą i leżą, czekają na Ciebie.
Od Ciebie zależy ich los na ziemi
Czy tak będzie, czy cokolwiek się zmieni.











„Wiersz”

Niby to słów zwykłych kilka,
Kilka najprostszych wyrazów,
W jednej całości brzmią świetnie
-jak ramki większości obrazów.
Wyrazem jednym można uczucie wyrazić,
Kilkoma słowami jak prezentem kogoś obdarzyć.
Łącząc słowa w jedną całość
Powstaje coś wspaniałego,
Niby literki skaczące po kartce,
Jednak to wiersz poety młodego.





***

Chciałabym umieć latać,
móc w powietrzu figle płatać.
Mieć różdżkę zmieniającą świat
i kogoś w sercu na wiele lat.
By było pięknie,
nawet jeśli nie jest,
by wszyscy się uśmiechali,
mieli zawsze nadzieję.
By wojny się skończyły,
by wszyscy byli dla siebie mili.
By nikt nigdy nie umierał
i by głód nikomu już nie doskwierał.
Szkoda, że to tylko marzenia
zapewne w większości nie do spełnienia.
Ale nic nie szkodzi marzeń na papier przelać
i z każdym dniem kolejnych ludzi rozweselać.










***

-Co robisz?
-Leżę. Słucham muzyki i myślę.
Oglądam księżyc i marzę.
Modlę się i odpoczywam.
Szukam inspiracji.
-Aha, to sobie leż.







***

Płonie brama, płonie dach,
już spalone, w duszy strach,
w oczach ogień, w głowie ból,
wymarł świata pszczeli rój.







„Nieprzyjemne uczucie”

Boli serce, kłuje.
Dziura w głowie, nic się nie rymuje.
Czemu tak to się zaczęło?
Chcę stąd uciec od wszystkiego.
Od twarzy na mnie patrzących,
Od serc konających.
Od widoku szczątek rzeczy,
Od tego, czemu nikt nie zaprzeczy.
Może tak już być musiało,
W sercu wszystkich to bolało.
Ale życie najważniejsze,
Wszyscy żyją, jest bezpiecznie.

















„Cnoty boskie”

Była sobie nadzieja,
wszyscy ją szanowali,
chcieli jej towarzystwa dotrzymać,
lecz w bitwie przegrali.

Szanowna wiara wraz z miłością,
bili się o nią jak o najdroższą.
Kłótnia się ciągła nieubłaganie,
kłócili się wszyscy: mężczyźni i panie.
Któregoś dnia rzekła nadzieja:
„Bez wiary i miłości ginę,
niech więc z nimi założę rodzinę!”
I tak powstała ta trójca wspaniała:
„miłość, nadzieja i wiara”,
ta paczka do dziś pozostała.








„Poezja”

Dostałam natchnienie, piszę.
Choć przez chwilę w ciszy.
Sama w domu, moja poezja się budzi,
Wychodzę na świat, do ludzi,
Pokazuję im wiedzę, sens istnienia,
Ktoś wtedy mówi jakie ma marzenia,
Później z górki życie się toczy,
Ja mu „Cześć”, on spojrzenie w moje oczy.
Nagle coś dzwoni. To dzwonek do drzwi.
Koniec poezji, kończą się sny.
To moja rodzina, wrócili do domu,
Szli chodnikiem prosto z kina.
Więc wracam na górę, zamykam drzwi,
Widzę ten wiersz, aż mnie mdli!
Gniotę go w kulkę, trafiam do kosza
To koniec tworzenia…
Idę spać, do zobaczenia.







***

Bo Ty wypełniasz moją duszę,
nawet jeśli co dzień Ci ucho „suszę”.
Jesteś mą nadzieją na lepsze jutro,
na nowy dzień.
Kiedyś moje serce było twarde jak pień.
dzięki Tobie jest miękkie jak puch,
Ty je po prostu wprawiłeś w ruch.






„Twórczo”

Ładnie tak z miłością
układać wiersze z ufnością?
Powoli, by wszystko było pięknie,
lecz wolę szybko, wtedy układam chętnie.





***

I nagle było tak dziwnie,
Uczucie tęsknoty.
Jakby mnie głaz wielki przygniótł.
A ja myślałam, że jak piórko, lekko będzie,
Że tęsknić już nie będę.
Trudno zamknąć tak ważny rozdział życia,
Było w nim jeszcze wiele do odkrycia.
Zranieni ludzie próbują zamknąć się w domu,
A ja nie! Ja pójdę do przodu.
Choćby pod wiatr, ja dam radę.
Ocalę siebie, ocalę świat.







„Ku pamięci ofiarom katastrofy samolotu prezydenckiego w Smoleńsku”

Marsz Żałobny gra Orkiestra Dęta,
Polska została bez Prezydenta.
Największe kwiaty państwa polskiego,
Zginęły na terytorium lasu katyńskiego.
Nikt tej tragedii do świadomości nie dopuszcza,
Wywiady, pytania, a głowa jest pusta.
Świat w żałobie pogrążony,
Rodziny bez matek, ojców, braci, żon.
Dzień ten do historii Polski przejdzie,
10 kwietnia- tego dnia na zawsze cicho będzie.
70 lat temu tak jak i teraz zginęli ludzie-idealiści.
Zginęli i dziś na tej samej ziemi-
Ku Chwale Ojczyzny!






Nikt się szczęściem nie napawa,
Nagle ucichła Polska cała.
Syreny wyją na całym świecie,
Hołd oddają poległym w wieku kwiecie.
Zginęli patrioci polskiej krwi naszej,
Chociaż ciągle są z nami, to jednak inaczej.
Już dawno minął najgorszy czas wojenny,
Warto było walczyć o kraj i ginąć tak hojnie.









Ziemia Katyńska pochłania ofiary- Polaków,
Giną niewinni ludzie, naród w strachu.
Przeklęta ziemia zrujnowała życie ludzi,
Ich rodzinom szczęścia nikt nie przywróci.
Płacz, krzycz, lament, gardło ściska,
Jest źle, coraz gorzej- na sercu pozostanie blizna.
Blizna, która będzie już na zawsze przypominać,
Że niewinni giną, by prawdę zatrzymać.














„Wakacje”

Upał, słońce, basen, plaża,
Dwa miesiące się to powtarza.
Wyjazdy, kolonie, obozy, spotkania,
Nadszedł czas odpoczywania.
Jeziora z daleka do siebie wołają
I kolorowe łodzie na siebie ściągają.
Plaża pełna turystów, ludzi,
Nikt w wakacje się nie nudzi.
Choć wakacje zlecą szybciutko,
Wcale nie jest na nich nudno.











„Święta”

Wszędzie biało, święta,
każda buzia uśmiechnięta.
Korek w mieście, zamieszanie,
przedświąteczne kupowanie.
W szkole miło, ciepło, błogo,
mróz traktuje nas już srogo.
Udekorowane są ulice miasta,
nadchodzą święta no i basta.










.








„Muzyka”

Nadaje życiu sens,
W trudnych chwilach odmula.
Słuchasz jej w ukryciu,
Nie jeden się przy niej rozczula.
Wydobywa się z głośnika
Muzyka, kochana muzyka.


















„Historia miłości”

Minął rok, niby bez zmian,
Lecz ja sama, a Ty nie sam.
Kwitniesz pełnią życia, żyjesz w innym stanie,
Już nie powiem do Ciebie „Kochanie”.
Choć warto mieć złudzenia, by się lepiej żyło,
Mniej płakało, mniej tęskniło…
Nie wpłyną one na życie,
Choć miło by było, powiem skrycie.
365 dni wstecz staliśmy tam razem,
Wpatrzeni w siebie jak pozłacany obrazek.
Wieczór był tą straszną chwilą,
Wtedy wszystko się skończyło.
Patrzyłam chyba na znicz, serce mi biło, a może i waliło.
Tak nasza płonąca lodem historia doczekała się końca,
Nie było między nami chemii, dużo zimna, żadnego gorąca.






„Zwykły chłopak, niezwykłe serce”

I znów ktoś sprawił, że bujam w obłokach,
To żadne czary, to zwykły chłopak.
Cudowna osoba, wielkie serce mająca,
Szczera i ciepła jak promyk słońca.
Delikatna i czuła, zna się na rzeczy,
To wszystko to prawda, nikt nie zaprzeczy.
Trudno zejść przy nim myślami na ziemię,
Nie jedna marzy, by mieć go obok siebie.
Ja się pocieszę tym, że go znam,
Tym, że z nim piszę, że go na oczy widziałam.









„Zmiana natury”

Jest jesień, spadają kasztany,
na podwórzu zimno,
wnet będzie widać bałwany.
Dzieci w koło nie widać,
boiska pozamykane,
czuć mróz wieczorem i nad ranem.
To już nie jest lato,
chociaż wszyscy by chcieli.
Może na wiosnę świat znów się rozweseli?
Zmrok zapada chwilę po szkole,
na jesień to normalne,
jak oczka tłuszczu w rosole.
Musimy pogodzić się z klimatem
oraz bardzo zmiennym światem.




„Jesień”

Jest jesień, znów spadły liście.
Jak jest w koło dzieci? „Złociście!”
Żółto brązowe liście spokojnie z nieba spadają,
Choć lecą i czerwone, te mniej nam się podobają.
Ciepłe polary na siebie wkładamy,
Na jesienny spacer z psem wyruszamy.
Choć wiatr mocno w oczy wieje,
Razem z innymi widokiem się weselę.






„Przyjaciółka”

Złego słowa o Niej powiedzieć nie można,
Jest kochana i ostrożna.
Pomoże w potrzebie, krzywdę wybaczy,
Jak nikt inny wysłucha, wytłumaczy.
Ma swój styl, tego jej nie zabiorę,
Jednak w jej ciuchy chętnie się ubiorę.
Napiszę dla niej wiersz by wiedziała,
Ile dla mnie znaczy, że jest ważniejsza
Niż wszyscy w koło chłopcy.
Kocham ją za to, że istnieje na świecie
I choć to porcelanowa lala, tego nie wiecie.











„Co nico o sobie”

Jestem blondynką zabawną, wesołą
Czasem nie przepadającą za szkołą.
Oczy mam piwne, choć za piwem nie przepadam,
Obiady gotuję, choć zwykle ich nie jadam.
Nos mam skrzywiony jak wieża w Pizie,
Lubię balangi disco polo w strażackiej remizie.
Kocham różowy, choć za Barbie się nie uważam,
Swoim szczerym uśmiechem wszystkich w koło zarażam.
Choć czasem odwagi mi trochę brakuje,
Biegam, skaczę, rozrabiam, figluję.
I cieszę się bardzo z mojego talentu,
Bo to przygoda nie mająca end’u.







„O mnie”

Nikomu jeszcze w życiu nie zaufałam,
Szukałam przyjaciół, kolegów dostałam.
Uświadomiłam sobie, że w życiu lekko nie ma,
A prawdziwa przyjaźń to jedna wielka ściema.
Dlatego w przyjaźnie nie łączę się wcale,
Bo zostaje zdrada w przyjaźni finale.
I cała o mnie prawda, nic specjalnego:
Chcę mieć wielu znajomych, przyjaciela żadnego.






„Autsajderka”

W sercu dziwny ból,
w ogrodzie stoi ul,
w niebie Bóg czuwa,
a ja? A ja sobie fruwam
i nie obchodzi mnie nic,
kompletnie nic dookoła,
bo ja jestem Autsajderka,
autsajderka blond wesoła.



















„Podziękowania”

W każdym miejscu, o każdej porze byliście przy nas.
Nieważne czy w dzień, czy w noc- pokochaliśmy Was.
Jest nam niezmiernie miło stać tu przed Wami,
naszymi wspaniałymi, wyrozumiałymi wychowawcami.
To właśnie Wy w tych złym i trudnych chwilach podnosiliście nas na duchu,
to właśnie Wy, jedyni w swoim rodzaju sprawialiście,
że szkolne lata były dla nas jak sen na hałdzie puchu.
Trzymaliście nas za ręce, prowadziliście przez świat,
niestety dziś kończy się dla nas czas beztroskich lat.
Nie istnieją słowa, które mogłyby wyrazić naszą jakże wielką wdzięczność
za to, co zrobiliście dla nas.
Przede wszystkim dziękujemy i będziemy na zawsze pamiętać o Was.
Mimo, że czasem dzieją się rzeczy od szkoły ciekawsze,
czas szkolnej młodości to najpiękniejsze lata,
które zostają w pamięci na zawsze.
Dlatego my wszyscy jak tu stoimy,
dziękujemy kochani wychowawcy za czas jak z Wami spędziliśmy.
To dzięki Wam mamy siłę iść dalej samemu,
by w życiu dążyć zawsze ku lepszemu.







„Czas zatrzymać czas”

Nie tak szybko, po co tak biec?
Po co tracić głowę w imię czegoś?
Zwolnij! Zacznij spokojnie żyć,
Bez leku, strachu, stresu.
Znajdź czas na uśmiech,
Na pewno ktoś na niego czeka.
Zatrzymaj swe myśli, marz!
Marz jak tylko pięknie możesz,
Bo nigdy nie wiadomo,
Jak długo będzie Ci to dane.
Uwierz w swą moc, w tą siłę,
Która co dzień do Ciebie przychodzi.
Łap szczęścia sekundy,
Wyłącz zegarki, śnij.





„Żywa legenda”


Richardem ten człowiek zwykle zwany,
przez ludzi czczony, szanowany.
Muzykę tworzył szczerą z przesłaniem,
nie sprzeczał się ze swym powołaniem.
Choć przez nałóg zespół zostawił,
Dżem dobre imię jego rozsławił.
A Riedel wciąż żyje w nas, swoich fanach,
my Go kochamy, On nami włada.










„Wybredność”

Choć chłopaka nie mam wcale,
marzę wciąż o ideale.
Pytań wciąż dużo zadaję
i wyprzedzić się nie daję.
Poodrzucam tego, tamtego…
A czy znajdę najlepszego?













„O Tobie”

Cud nie chłopak, piękny ładny,
zgrabny, czysty i powabny,
Jego styl jest tak uroczy,
że nie spuszczam z Niego oczu.
Ślicznie się uśmiecha,
choć rzadko to robi,
jest zabawny jak cholera,
jak przechodzi to mnie mrowi.
Czasem trochę poprzeklina,
lecz przekleństwa te brzmią słodko,
lubię czytać je lub słuchać,
choćby nazwał mnie idiotką.
100% wszystkiego w sobie posiada,
lubi szare jeansy, ciągle o nich gada.
A ja kocham niebieską bluzę z długim rękawem,
chłopaku, jesteś chyba ideałem.






***

… a ja będę diabłem Twoim,
Twoim stresem, bólem, lękiem,
w piekle miejsce mam dla Ciebie,
chodź tu do mnie, prędko, prędko.















„Samo życie”

Chociaż w kieszeniach nie mam nic
I wszystkiego mi brakuje,
nie chcę zmieniać w sobie nic,
takie życie mi pasuje.
Nie słuchałam rad rodziców,
chociaż dobrze chcieli,
wszyscy w koło mnie wyśmiewali,
a moje życie było pełne nadziei.
Lecz po tym czasie wiem,
że człowiekiem warto być,
warto śmiać się aż do łez,
warto szaleć, kochać, śnić.






„O Droga Wsi”

O wsi piękna, o wsi stara,
Od lat słoneczna co nie miara.
Okrywasz swym pięknem grube domów mury,
Ozdabiasz nasze pola naturą.
Ojczyście witasz gości z daleka,
Ogromna płynie przez Ciebie rzeka.
Obraz stanowisz cudny, wyjątkowy,
Odwiedzają Cię ludzie bez żadnej namowy.
















„Słodka szesnastka”

16 lat skończyła w czerwcu,
słodka blond dziewczyna,
wszystko jak trzeba jest na miejscu,
nie lubi smaku wina.
Choć uśmiechem wszystkich wabi,
sama błąka się po świecie,
ludzi złych nie trawi,
nie wspomina nic o diecie.
Pewien rozdział zakończyła,
swej młodości zwykle różnej,
z życia zawsze się cieszyła
i z miłości swojej próżnej.




„Poszukiwania weny”

Chodzę po pokoju, rozmyślam, szukam weny.
Mam ją, znalazłam, siadam i piszę.
Koniec.
Skończyła się w tym miejscu wena,
idę więc szukać jej dalej.
Wyszłam na podwórze,
Tu są większe możliwości pisania.
Jest powietrze, jest wena.
Siadam na huśtawkę, bujanie mnie odpręża.
Jest, wróciła wena.
Piszę, już prawie kończę, gdy nagle znów jej brak.
Zmieniam miejsce i ona znowu powraca.
Cieszę się, że jednak jest przy mnie.
Dokańczam wiersz, poprawiam go.
Uśmiecham się.











„Zegar życia”

Zegar tyka nieubłaganie,
Odmierza tysięczne minuty życia.
A my z pierwszym zarostem,
Z pierwszą zmarszczką na twarzy,
Zastanawiamy się nad życiem,
Nad naszym bytem i marzeniami,
O których w tym chaosie życia zapomnieliśmy.
O tym, co tak naprawdę miało być najważniejsze
Dla nas i naszych dzieci.
Zegar dalej tyka, a my…
Nie jesteśmy już w stanie zmienić przyszłości.







„Dorosłość”

Kiedy kończy się naście lat
I otwiera się przed nami świat,
Trzeba podjąć decyzje trudne,
Nie zawsze udane, wręcz brudne.
Przyjdzie czas, gdy prowadzić nas będzie tylko mapa,
A rodzina pozostanie na drugim końcu świata.
Nie jedna łezka pojawi się w oko,
Zgubisz się w mieście, w ulicznym tłoku.
Jednak taka kolej losu jest,
Choć nie tego w życiu chcesz.
O dorosłości dyskutować się nie da,
Ona przyjdzie sama, wtedy gdy będzie trzeba.
Nie bój się jej, rozstań też się nie bój,
Decyduj rozważnie, zawsze ludzi szanuj.
Nie kryj płaczu, krzyku też nie ukrywaj,
Daj ludziom miłość, siebie ludziom daj.
Wiedz, że rodzina zawsze wspiera Cię,
Choć nie zawsze co robisz, wie.
Że drugi koniec świata jego końca nie oznacza,
A życie nigdy w kółko się nie obraca.







„Lata młodości”

Choć lata młodości to najpiękniejszy czas
i przeżywamy go w życiu tylko raz,
należy go spędzić tak by nie żałować,
by wszystkich kolegów choć raz pocałować.
Bo nadejdzie chwila, kiedy przestać  będzie trzeba,
a kolega to będzie wyłącznie kolega.
A my oddamy swe serce temu jedynemu,
być może koledze z podwórka ulubionemu.
Czasu zabraknie na rozrywkę, zabawę,
będzie czas tylko na przyjacielską kawę.
Więc korzystaj z życia, póki młodość trwa,
bo lata dorosłe to trudna, życiowa gra.
Mnóstwo razy się potkniesz, nikt Ci nie pomoże,
będziesz walczył o przetrwanie, zapominając o honorze.
Dlatego walcz, byś i Ty takie swoje lata miał,
byś z uśmiechem szedł przez życie, być nigdy nie płakał.








„Linia życia”

Narysowałam długi zygzak na kartce,
Parę cyferek, literek i już.
Teraz do końca zygzaka dorysowałam kreskę.
Kreskę prostą, niczym od linijki rysowaną.
I oto rysunek dziwny otrzymałam,
Długo nad tym co wyszło myślałam.
Doszłam do wniosku, że tak
Nasza linia życia prezentować by się mogła,
Najpierw zawiła, kanciasta, trudna,
Potem zwykła, prosta, najłagodniej łagodna.






***

Pamiętam dobrze ideał swój,
marzeniami żyłam jak królowa.
Szybko wstawałam i szybko kładłam się spać,
pracować nie lubiłam, kochałam się bać.
Knajpy omijałam, muzyki nie tworzyłam,
nie byłam kujonem, choć dobrze się uczyłam.
Wolny czas z muzyką spędzałam,
dżemowego bluesa godzinami słuchałam.
Choć te chwile nie wrócą już chyba nie,
ja wciąż tak bardzo, tak samo żyć chcę.









„Młodość”

Młodość ma zawsze szesnaście lat,
Niebieskie spodnie we wzorki,
Inaczej się wtedy patrzy na świat,
Miewa się różne humorki…


















„Narzekać każdy może”

Życie mija nieubłaganie,
Narzekają mężczyźni,
Narzekają panie.
Nawet dzieci narzekają,
Że czegoś zrobić nie zdążą,
Gdzieś nie pojadą.
I zleci życie na narzekaniu,
Zamiast na cieszeniu się chwilą,
Marzeń spełnianiu,
W końcu przyjdzie czas umierać,
Wtedy znowu zacznie się narzekać,
 Że nie żyło się marzeniami,
A na wszystko narzekało godzinami.
Więc zostawić trzeba narzekanie do trumny,
Bo marzeń już nie spełnisz gdy umrzesz.








„Aniele”

Aniele Boży, Stróżu Mój,
Ty stój przy mnie, stój i stój.
Pomagaj w każdej potrzebie,
Nawet jeśli nie znajdę się w niebie.
Strzeż moich rąk, nóg i duszy,
Niech diabeł serca mego nie ruszy.













„Prawda o życiu”

Jak mocno męczy życie, każdy dzień, każda chwila,
Niszczy ludzki organizm, ucieka, szybko przemija.
Bo życie to egzamin, który niszczy nas- ludzi,
Niszczy nasze życie, męczy, pomocą się nie trudzi.






„Domowe ognisko”
Dość krzyku, zamętu, lęku i płaczu
-marzy mi się domowe ognisko.
Ciepłe, przytulne, z ogromem miłości.
Z ogromem szczerej, prawdziwej miłości,
Której nikt nie jest w stanie zburzyć,
Której nikt nie jest w stanie nam zabrać,
A dzięki której to my poczujemy się lepiej.
Poczujemy się lepiej i już nikt nie będzie płakał,
Krzyczał, nie będzie bałaganu i bojaźni.

















„Pod jabłonią’

Przyjacielu, siądź po mą gałęzią
I odpocznij sobie.
Nikt Cię tu nie znajdzie,
Przyrzec mogę Tobie.
I zanurz się we snie,
W marzeniach swoich głębi,
A jak się obudzisz
I na dworze się już ściemni,
Sięgnij po owoc dorodny
I rozkoszuj się miąższem jego,
Ale owoców nie zrywaj dla kogoś innego,
Tylko weź człowieka za rękę
I pod drzewo przyprowadź siłą,
Bo tylko pod jabłonią
jest tak spokojnie, tak cicho.








„Chciałabym”

Chciałabym znowu się zakochać,
by móc kogoś przytulić,  pocałować.
Chciałabym szeptać mu cicho do ucha,
że jestem szczęśliwa, że to jego zasługa.
Chciałabym złapać kogoś za rękę
i prowadzić Go z uśmiechem na twarzy,
z naszym młodocianym wdziękiem
czekać, aż coś pięknego nam się przydarzy.
Chciałabym poczuć znów czyjąś miłość,
czyjeś uczucie gorące jak lawa,
bym nie musiała się martwić o przyszłość,
bym nie została nigdy sama.









               




„Zdzisław”

Pewien pan Zdzisław spod Żabiej Woli
mówił, że wszystko robi ku swojej woli.
Codziennie motorem kilosy trzaskał,
kaloryfer i bicepsy miał jak z obrazka,
Twierdził, że dla szpanu się nie goli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz