sobota, 25 kwietnia 2015

Pięć czynności, które wykonują ludzie stojąc w korku.

          Mimo, że pogoda coraz ładniejsza, mało kto przesiada się na rower. Poza tym człowiek szybko przyzwyczaja się do dobrego i efekt tego taki, że na drogach wciąż ogromne korki.

 
          Będąc od października wiernym pasażerem autobusu, mam okazję przyglądać się samochodom i ich prowadzącym, podczas oczekiwania na światło w kolorze nadziei. Nie zbierałam danych statystycznych, jednak pewne czynności powtarzają się tak często, że aż grzech o nich nie napisać.




1. Facebook

To mnie akurat nie dziwi. Obecne czasy aż się proszą, by nie wypuszczać smartfona z ręki. Szybki przegląd ostatnich aktywności swoich znajomych, like pod zdjęciem kumpla z sobotniej popijawy i można jechać dalej.







piątek, 24 kwietnia 2015

Cholerna szczęściara.

            Żyjemy w dziwnych czasach, kiedy to ludzie uganiają się Markiem, a w zasadzie jego żoną- Marką. Marką butów, marką ubrań, marką sprzętu, marką wszystkiego.
Marka- cholerna szczęściara. Pewnie bez ochrony nie opuszcza domu.







Taki suchar.






            Zachwycam się wieloma rzeczami. Dobrą muzyką, ciekawymi ludźmi, pięknymi widokami. Zdarzy mi się też cieszyć z jakiegoś ubrania, obuwia czy sprzętu. Naturalnie! Ale czy dyndający kawałek materiału z logiem artysty danego dzieła, który bardzo często drapie i "gryzie", powinien odgrywać w naszym życiu tak dużą rolę?


           Nie sądzę. Wedle zasady, że nie ocenia się książki po okładce, nie powinniśmy oceniać ubrania po metce, tym samym ludzi po marce, którą "noszą", lub ze sprzętu której korzystają.


            Ale po co ten cały wyścig szczurów? Nie wiem. Żeby to jeszcze dawało ludziom trochę radości, było przyjemne, czy cokolwiek. A to nie robi nic, prócz zabierania nam cennego czasu, przez co nie zwracamy uwagi na piękne, małe rzeczy. To właśnie z nich powinniśmy się cieszyć. Prawda Pani Sylwio?


          Oczywiście w środowisku tyle opinii, co ludzi i marek. I nic na to nie poradzisz, bo zegar tyka, a technologia wciąż się rozwija. Niemniej jednak przydałoby się czasem niektórym wylać kubeł zimnej wody na łeb.


           Poza tym Marek na pewno by się cieszył, gdyby świat zostawił jego żonę w spokoju. :)













Anita.




         

środa, 8 kwietnia 2015

"Ważny jest wydech i wdech..."

           Tak śpiewały Elektryczne Gitary w utworze "Huśtawka". Ale ja dziś nie o huśtawce, a o bieganiu! Pewnie zastanawiasz się co ma wspólnego bieganie ze mną- istotą, której główną wadą jest lenistwo. Otóż nawet ja miewam chwile olśnienia, kiedy to przywdziewam sportowe obuwie i biegnę zbadać stan asfaltu po upływie kolejnego kwartału.

       
           Biegnę.

Czy biorę ze sobą aparat?  Kiedyś brałam ortodontyczny, ale był on do mnie uwiązany, a właściwie przyklejony na dłuższy czas.

Czy ubieram najlepszy dres i buty, których mogą mi inni pozazdrościć?
Nie. Najczęściej wychodzę w starym, zmechaconym dresie, w którym akuratnie przechadzałam się po domu oraz buty, które ponoć przeznaczone są do biegania.

Czy informuję cały świat, że w końcu ruszyłam swoje dobrze zbudowane cztery litery i zrobiłam coś dobrego dla siebie?
Nie.




Nie! Nie! Nie!

            Dostaję awersji na widok kolejnych sportowych aplikacji, które służą temu, by przechwalać się w internecie, co to człowiek dziś zrobił, ile to się namęczył, ile km pokonał.
Uważam, że człowiek winien pracować nad sobą dla siebie, a nie dla sławy.

     
           Oczywiście są osoby, które w ten sposób zarabiają na siebie, jest to ich praca i to rozumiem. Ale człowiek, który pół życia spędził na kanapie niczym dobrze Ci znany Ferdek Kiepski, nagle rusza na podbój świata, przebiega dwadzieścia km po czym ląduje w szpitalu, bo jego organizm nie wytrzymał takiego wysiłku, jest dla mnie przykładem zerowym.


           Swoją drogą... Facebook jest miejscem, gdzie znajdziemy wszystko. Głównie wszystko co złe. To taki konfesjonał dla niewierzących. Jeśli ktoś nie chce, bądź nie ma odwagi udać się do kościoła, spowiada się na facebooku z każdego swojego ruchu, z każdego czynu, każdego słowa.




          Ale wracając do biegania...








Nie. Nie jestem na wczasach jak obecnie połowa vlogerów, blogerów. Nie, nie ma u mnie takiej pogody jak na powyższym zdjęciu. Mimo wszystko grubo się ubrałam i pokonałam kolejne kilka tysięcy metrów. Czuję się świetnie. Oprócz szafy i pokoju, warto też czasem przewietrzyć umysł. Zawsze dla siebie! Zawsze!











Anita.


piątek, 3 kwietnia 2015

Ktoś Nas zrobił w jajo.

          Pisałam o Świętach Bożego Narodzenia, więc nie omieszkam wspomnieć o Świętach Wielkiej Nocy. W sumie patrząc na aurę pogodową oraz lampki choinkowe wciąż wiszące w moim pokoju, mam wrażenie, że te zimowe święta jeszcze się nie skończyły.


          Chyba pora wspomnieć, co składało się na moją dotychczasową Wielkanoc. Celowo użyłam słowa "składało", gdyż coraz mniej wagi przywiązuję do pewnych rzeczy i magia świąt znika.











           Tradycją już jest, iż w przedświąteczną środę pali się żur. Nazwa oraz porządek całego wydarzenia zmieniały się z pokolenia na pokolenie. Dziś to jedynie symboliczne ognisko, któremu towarzyszy muzyka. Smutne, ale prawdziwe. W tym roku nie wzięłam udziału w "Judaszu".


            Gdy byłam młodsza uroczystości kościelne miały ogromny wymiar. Teraz święci się pokarmy tam, gdzie ksiądz zrobi to szybciej. Czas, czas, czas. Wszędzie ten czas.


       Życzenia krążą już od kilku dni. Życzymy sobie spokoju, wypoczynku, dobrego nastroju. Co z tego jeśli każdy jest nadal zabiegany i  na złamanie karku gna w miasto, by jeszcze przed świętami, załatwić to i owo w urzędach, zrobić zakupy na wypadek wybuchu wojny. Tfuu, tfuuu.












           Czy czuć Święta w powietrzu? Jeśli zajrzy się do kuchni, to zdecydowanie czuć. Jedzenia znów jak dla wojska. Po całym domu rozwieszone jajeczka, zajączki, baranki. Firanki "niosą" woń ulubionego płynu do płukania mamy. Ale tak poza tym nic nie wskazuje na to, że nadchodzi czas celebrowania Zmartwychwstania Pańskiego.


            Jest szaro, smutno i zimno. Ktoś Nas po prostu zrobił w jajo. W jajo Wielkanocne. Chyba, że to taki żart Prima Aprilis'owy.










            Bez względu na wszystko życzę Ci, by te Święta były spokojne i przepełnione pozytywną energią. Niech radość niesie się w tym zimnym powietrzu, a nadzieja na lepsze jutro niech zasypuje Cię niczym śnieg z gradem. Wszystkiego dobrego!












Anita.


       
     
   



czwartek, 2 kwietnia 2015

"Nasz Ojciec Święty Jan Paweł II powrócił do domu Ojca"

          Dziś mija dziesiąty rok od wypowiedzenia przez ówczesnego arcybiskupa Leonardo Sandriego powyższych słów. Ciągle wydaje mi się, że to było tak niedawno. A to już połowa mojego życia.








          Papież Polak zawsze będzie kojarzył mi się z kremówkami, miłością do świata i podróży, troską o dzieci i młodzież, ogromnym sercem i "Barką", którą uwielbiam. Nie omieszkam wspomnieć o studiach polonistycznych, wszak sama właśnie takie wybrałam.










           Ta zwykła, a jednocześnie tak Niezwykła Osoba wniosła w życie ludzi mnóstwo pozytywnej energii i dobra. Myślę, że warto o tym pamiętać bez względu na wyznanie religijne. Przecież póki o kimś pamiętamy, ten ktoś ciągle jest wśród Nas. Ojciec Święty zdecydowanie zasłużył na pamięć!





21:37



    



Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się- na próbę.

J.P. II














Anita.