czwartek, 24 lipca 2014

Kowalski z siekierą.

     Pochmurna środa. Sytuacja dzieje się na trasie pomiędzy miejscowościami A i B. Wraz z matulą podążamy z zawrotną prędkością, odwrotną do prędkości światła za jakąś tam śmieciarką. W radio Enej rozbudza świat, choć na dobrą sprawę jest już południe. Tak... dziś wstałam wcześnie. Zbyt wcześnie jak na wolny dzień.

     Ale wracając na trasę... po naszej prawej stronie dostrzegam mężczyznę. Coś kojarzę, że to mieszkaniec naszej wioski, ale w zasadzie nawet nie wiem jak się nazywa i gdzie dokładnie mieszka. Przejeżdżam obok niego obojętnie, po czym z mej prawicy dobiega straszliwy, pełen pretensji głos:
"Dlaczego się nie zatrzymałaś? Wzięłybyśmy go!"

     Odpowiadam lekko podniesionym już tonem: "Ale ja go nawet nie znam, dlatego się nie zatrzymałam! W odpowiedzi słyszę: Jak to nie wiesz kto to jest?! Przecież to Kowalski*, ten co ostatnio za swoją matką z siekierą ganiał."



I ja go miałam zabrać?!







*Nazwisko zostało zmienione.





















Anita.

środa, 23 lipca 2014

Czas wolny.

     Nadmiar wolnego czasu nie wpływa na mnie zbyt korzystnie. Za dużo myślę. W sumie myślenie jest dobre, ale chodzi mi bardziej o rozmyślanie. Za dużo rozmyślam. Nie mam nawet konkretnych tematów. Zastanawiam się po prostu nad badziewiami. Nad drobnostkami i innymi niepotrzebnymi rzeczami.

     Stąd też wniosek, że czas wolny bardziej szkodzi, niż pomaga. Człowiek się rozleniwia, nie wie co ze sobą począć, aż w końcu wpada w depresję. Depresja latem? -zapytacie. Tak, nawet latem można mieć doła, leżeć całymi dniami w łóżku i być cięgle sennym, przygnębionym. Nie polecam.

     Kiedy człowiek się w końcu ocknie, potrzebuje dwóch dni, żeby zorientować się gdzie i w której części miesiąca jest.
Myślę, że to już za mną, a dalsza część wakacji będzie bardziej pogodna. W końcu jestem już studentką.












Anita.




Czekam na wyniki konkursów, a tymczasem POSZUKUJĘ WYDAWNICTWA, KTÓRE ZECHCIAŁOBY WYDAĆ MÓJ DOROBEK TWÓRCZOŚCI POETYCKIEJ.

czwartek, 10 lipca 2014

Zaczynamy?

Zaczynamy? Chyba najwyższa pora. Potrzebowałam 365 dni. Tak, potrzebowałam całego roku, by zrobić ten krok.A że jest ku temu okazja... rozpiera mnie duma.



Witajcie.





Anita.