niedziela, 31 maja 2015

Och, jak ja lubię zbliżenia...

               ... szczególnie te z wyjątkowymi książkami. Jedną z takich książek wzięłam w dłoń dzisiejszego popołudnia i stwierdzam, że było to udane popołudnie.







Kobieca przypadłość, czyli "Zespoły napięć".

                  Od mistrzów pisarstwa oczekuje się dobrego tematu, odpowiedniego doboru słów, ale przede wszystkim prawdy. Prawdy w tym, co prezentują i czym dzielą się z czytelnikiem. Takiego mistrza pisarstwa spotkałam podczas lektury "S@motność w sieci". Niedawno zetknęłam się z nim po raz drugi i coś czuję, że nie ostatni.






sobota, 30 maja 2015

House of Cards.

               Jak widać, nadrabiam zaległości. Dość duże, bo te sprzed półtorej roku, ale najważniejsze, że nadrabiam je owocnie.





czwartek, 21 maja 2015

"Fala". Jarocin 1985r.

                 Nocka. Gdzieś pomiędzy ogarnianiem wesela, a prasowaniem ubrań zerkam na prawo. Szef ogląda filmy. To jakaś komedia, to Herkules z porządną dawką wulgaryzmów. Po chwili zaczynamy gadkę na temat Jarocina, dobrej muzyki i wspaniałych, festiwalowych wspomnień. Nim się obejrzałam, na ekranie laptopa pojawia się "Fala". Słyszę, że to dobre, że warte obejrzenia, że "jak można nie znać". Szef zostawia laptopa. Niesamowicie mnie korci, ale grzecznie odmawiam oglądania i wracam do obowiązków...



                  ... wracam, ale w głowie wciąż mam "Falę". W domu zasiadam do niej na spokojnie i wysuwam swoje wnioski. Wnioski nie byle jakie.









środa, 20 maja 2015

Shata QS i Jej Mr. Mankind.

               Człowiek z natury szybko przyzwyczaja się do dobra. Trudno mu później wyjść poza ramy wygody i własnego gustu. Czasem jednak TRZEBA się przełamać. Czasem jednak WARTO się przełamać. Zrobiłam to i sięgnęłam po totalnie nie moją bajkę muzyczną.



                 Sięgnęłam po stosunkowo świeżą, bo marcową płytę Małgorzaty Kuś. Okładka bardzo prosta. Powiedziałabym, że konkretna i bardzo kobieca. Płyta liczy jedenaście kawałków, w tym dwa w języku polskim.







piątek, 15 maja 2015

Mela Koteluk i Happysad, czyli wieczór idealny.


           "Marzenia są po to, żeby je spełniać". Słowa tak oklepane, często słyszane i nieraz sobie wmawiane. No cóżżż... postanowiłam spróbować z tymi marzeniami i nawet mi się to udało.


           Pięknego, ciepłego, dziewiątego dnia maja bieżącego roku udałam się tam, gdzie w tygodniu raczej być nie lubię. Tak, udałam się do Opola. Cel miałam zacny, w dodatku byłam podniesiona na duchu poprzedzającą to wydarzenie imprezą.


          Pierwszy koncert dała Mela. Piękna, utalentowana, o niesamowitym wokalu i nietuzinkowym stroju, niczym Maryla Rodowicz. Nie będę nikogo oszukiwała, zależało mi najbardziej na "Melodii Ulotnej".  Gdy się doczekałam, moja twarz była rozpromieniona niczym słońce, którego już w zasadzie zaczynało brakować.






I kwalifikacja Pucharu Śląska Opolskiego- Chocim, 09.05.2015r.

          Na takiej imprezie jeszcze nie byłam. Tym bardziej miło mi o niej napisać.


          Sobota. Ciepła, pochmurna, WOLNA! Udaję się tam, gdzie stawiałam swoje pierwsze kroki w jeździe konnej. Czego tam doświadczam?
Pięknych widoków, ładnych zapachów, szczerych uśmiechów.