sobota, 21 marca 2015

Nareszcie wróciła.

            Trudno było mi się z Nią rozstać. Nie lubię rozstań. Płakałam, turlałam się po ziemi nie mogąc przestać o Niej myśleć. Jest mi potrzebna od zawsze. Odliczałam minuty, godziny, dnie, miesiące. Później Jej nieobecność stała się czymś oczywistym, jednak nadal było jakoś pusto i chłodno w mym sercu. Teraz, gdy wreszcie nadszedł odpowiedni czas, wróciła! Tak, wróciła! Moja najdroższa!

            Wiosna! Wiosna, ach to Ty!





           To niesamowite. Jeszcze przed chwilą odwiedzałam cmentarze i zapalałam znicze, dziś myślę o tym, że wróciło do mnie ciepełko i wcale nie było tak źle tej zimy. Jako zmarzluch całkiem dobrze sobie radziłam.











            Przyszła wiosna. W koło dojrzałam same Jej oznaki. Bardzo wcześnie obudziły mnie pierwsze promyki słońca dobijające się do drzwi tarasowych. Mimo, iż spałam bardzo krótko, wcale nie miałam ochoty kontynuować tulenia poduszki. Jeśli szkoda dnia na sen, to znaczy, że przyszła wiosna.




            Dzieci sąsiadów biegały, krzyczały, robiły zamieszanie. Obudziły się po zimie niczym misie polarne. Ludzie wyszli z domów i zaczęli podziwiać świat. Pojawiło się w koło tyle uśmiechu, koloru i prostoty. Nawet tak lżej sprzątało się samochód i wymieniało kapcie na letnie. Wiosna! Wiosna!











            Mój ulubiony zapach, czyli zapach ogniska unosił się w pobliżu mojego domu. Nieszczęsne ptaszyska uwiły sobie gniazdko tam gdzie zwykle, a ja? A ja uczyłam się na tarasie w nieco letnim odzieniu i nawet jeździłam rowerem.




            I niech mi ktoś powie, że nie ma wiosny, to czekać go będzie korekta uzębienia.

P.S. W razie czego mogę dać namiary na swojego dentystę.












Anita.




piątek, 20 marca 2015

Dzień dobry, kocham Cię.

          W zasadzie dzień się kończy, a nie zaczyna, ale co tam. Dzień dobry.
 


          Rytuałem stało się zamieszczanie krótkiego komentarza do każdego filmu, który obejrzę. Oczywiście nie jestem z filmami na bieżąco, więc nie są to pełnowymiarowe recenzje stricte z portali rozrywkowych czy profesjonalnych stron miłośników kina.



           Korzystając z luźniejszego dnia, pierwszego od bardzo dawna, postanowiłam "odpalić" film, którego już sam tytuł wzbudza we mnie dużą radość. Wszystko za sprawą poniższego utworu, którego tytuł jest identyczny jak tytuł obejrzanego przez mnie filmu.













            Utwór zespołu "Strachy na Lachy" jest bardzo smaczny i poprawia humor. Znam go od dawna i często po niego "sięgam". Wersja filmowa piosenki w wykonaniu Libera 
i Barbary Kurdej- Szatan , znanej mi m.in. z programu rozrywkowego X Factor, czy też w późniejszym okresie z reklam sieci komórkowej Play, także przypadła mi do gustu. Niemniej jednak jestem wierna oryginałowi.




         Sam film pt. "Dzień dobry, kocham Cię" jest przezabawną komedią, która wzbudza pozytywne emocje i na długą chwilę zostawia na twarzy uśmiech. Moim skromnym zdaniem najzabawniejszą postacią jest Lucek, którego gra Paweł Domagała. Jego zachowanie i charakterystyczne teksty dają się zapamiętać na długo. Jego gra aktorska jest urocza.













         Oczywiście pojawiła się także Olga Bołądź, która znajduje się w moim notowaniu TOP 10 aktorów. Ma śliczny uśmiech, który zawsze przyciąga uwagę. Zabawny okazał się być Maciek Musiał, którego znałam z całkiem innych ról. Tu gra dorosłego mężczyznę i troszkę mi to nie pasowało. Ale na Maćka zawsze miło popatrzeć.



         Tematyka filmu przyjemna i lekka. Zakochanie, poszukiwanie się, napotykanie przeszkód w dążeniu do celu, jednocześnie wytrwałość i zawziętość. Oczywiście wszystko kończy się happy endem, który można przewidzieć. To dobra pozycja filmowa na każdą porę.



















Anita.








czwartek, 19 marca 2015

"Joanna"

          Postanowiłam ulżyć swojemu sumieniu i liście "MUST SEE". Tak oto przed moje oczy trafiła "Joanna". Film zacny i przyjemny. Przejdźmy zatem do konkretów.







          Gra aktorska na wysokim poziomie. Znane mi postaci telewizyjne ukazały się w innym świetle. W dobrym świetle. Urszula Grabowska grająca główną postać zdobyła w moich oczach maksymalną ilość punktów.

          Tematyka filmu jak najbardziej mi odpowiada. Nie przepadam za historią, aczkolwiek takie filmy bardzo lubię. Nawet długość "Joanny" okazała się być dla mnie przyjazna.










           Mając słabość do dzieci nie mogłam "przejść" obojętnie obok słodkiej Róży. Były momenty, kiedy miałam ochotę ją przytulić. Nie mogę pojąć jak dzieci były okropnie traktowane w czasie wojny. Z drugiej strony od najmłodszych lat uczyły się życia.




          Mimo, iż film zbiera różne opinie, oceniam go pozytywnie i gorąco zachęcam do obejrzenia.











Anita.

wtorek, 17 marca 2015

Pułapki na Ciebie czyhające.

          

           Zapewne nie raz znalazłeś się w pułapce. Dawniej szykowałeś je swoim kolegom, teraz to życie szykuje je Tobie. I wcale nie muszą to być pułapki na myszy czy te szklane. Za chwilę Ci to udowodnię. Pułapki czyhają na nas na każdym kroku.












1. ZWIĄZEK

          Totalna pułapka, ogranicznik. Nie masz już własnego zdania. Zdanie Twoje i Twojej połówki to jedność. Nie jest to pułapka na całe życie, ale jest to bagno. Rzadko kto się z niego wydostaje. 





2. ROBOTY SPOŁECZNE

           Nic tak nie uszlachetnia człowieka jak bezinteresowna pomoc bliźnim. Źle, gdy przełoży się ona na Twoje życie i stanie się jego większą częścią. Jak wychowasz, tak będziesz miał. Gorzej, jeśli to ktoś wychowa sobie Ciebie.















3. PRACA U PRYWACIARZA

           Mówi się, że od czegoś trzeba zacząć. Kiepsko, jeśli trafi Ci się teoretyczna praca kelnerki, praktyczna praca na dziesięciu stanowiskach. Nie dość, że Tobą pomiatają, to jeszcze pierzesz prywatne brudy, w przenośni i dosłownie. Przecież szef też musi mieć wyprane skarpetki.






4. KIEROWCA NA ZAWOŁANIE

           Zgodziłeś się kierować raz, drugi, trzeci? Spodziewaj się, że będą Cię ściągać z łóżka bez względu na porę dnia lub nocy. Nie usłyszysz także pytania: "Możesz?", "Jesteś trzeźwy?", "Pojedziesz?". Najlepiej nie przyznawaj się, że zrobiłeś prawo jazdy. 






          Na co dzień spotykamy się z wieloma odmianami bagna. Moje największe przedstawiłam powyżej, a za Ciebie nie będę się tłumaczyła. Każdy trafia butem w grząski grunt na własne życzenie.









Anita.


czwartek, 12 marca 2015

Pięć rad, dzięki którym miejsce obok Ciebie w autobusie zostanie wolne.

           "Niech żyje wolność, wolność i swoboda" wykonywał zespół Boys. To właśnie tej drugiej cząstki najczęściej brakuje w autobusowym tłoku. Na wagę złota okazuje się wtedy być wolne miejsce obok Ciebie, dzięki któremu nie będziesz musiał gnieść się jak sardynki w puszcze. 


           Jako, iż na co dzień poruszam się właśnie tego typu pojazdem, pragnę przedstawić pięć sprawdzonych metod, dzięki którym będziesz mógł sobie pozwolić na większy relaks i troszkę więcej swobody, a sąsiednie miejsce nie zostanie przez nikogo zajęte.






1. Rozłóż bagaże tuż obok siebie

Nic tak nie zdenerwuje ludzi jak miejsce siedzące przeładowane torbami, zakupami, a nawet zimowym płaszczem, z którego będą wystawały najpotrzebniejsze w tym okresie rzeczy typu: czapka, szalik, rękawiczki, trzy pary skarpet i skakanka. Pytasz po co skakanka? A no, żeby się rozgrzać jak drugą godzinę stoi się przy stanowisku i czeka na autobus, rzekomo ten do swoich marzeń.











2. Udawaj, że śpisz

Ludzie niechętnie siadają obok osoby, która kima. Z doświadczenia wiem, że śpiące osoby zachowują się bardzo dziwnie. Począwszy na majaczeniu, opuszczaniu głowy na twe ramię czy opieraniu swojej nogi o Twoją, aż po chrapanie. Na koniec jeszcze Ci się oberwie, że nie obudziłeś swojego śpiącego towarzysza przy tym przestanku, przy którym chciał opuścić "pendolino". Czasem warto poudawać! 










3. Włóż do uszu słuchawki i wpatruj się w okno

Oczywiście udawaj, że nie słyszysz pytania: "Wolne?". Wtedy kolejny pasażer ładujący się do autobusu z piętnastoma bagażami będzie zmuszony udać się w stronę osoby, która jest bardziej skora do pomocy i udzielenia odpowiedzi niż Ty. Działa!









4. Śpiewaj pod nosem

Nie musisz mieć słuchawek z własną muzyką. Zazwyczaj kierowcy dbają o to, aby oprócz przeróżnych odgłosów nadających najświeższe ploteczki, rozbrzmiewała także muzyka. Raz na tydzień zdarzy się nawet taka idealnie pasująca do mojego gustu. Nigdy nie waham się nucić pod nosem czegoś, za czym szaleję. Nie zauważyłam, aby ktoś był z tego zadowolony.








5. Powiedz, że trzymasz miejsce koledze

Babuszka czy dziadziuś szybko łykają tego typu historyjki, gdyż pewnie sami mają wnuki w takim bądź podobnym wieku i wiedzą, że bez przyjaciela smutno jest nawet w autobusie. Dlatego siada się parami tak, by się nie zanudzić jadąc godzinę czy dwie w jedną stronę. Z grzeczności wskaż pytającemu inne wolne miejsce. Zainteresuje się nim i zapomni o tym jak go spławiłeś.









           Skoro podzieliłam się z Tobą swoimi sprawdzonymi metodami na zachowanie pustego miejsca obok siebie, trzymam kciuki aby udało Ci się któryś wdrożyć w życie. Czasem trzeba robić dziwne rzeczy, żeby zwiększyć komfort podróżowania. A co! 











Anita.











piątek, 6 marca 2015

"Dom Twój jest tam, gdzie wi-fi łączy się automatycznie."

            W zasadzie za dom powinno uznawać się bliskich, ciepło płynące z domowego ogniska oraz atmosferę, która nas do domu przyciąga. Jednak wraz z rozwojem technologii oraz pędem za lepszym życiem, zapominamy o tym co ważne. Zmieniamy priorytety i inaczej traktujemy ludzi i przedmioty, a w zasadzie traktujemy ludzi JAK przedmioty. Ale dziś troszkę nie o tym.

          Niestety muszę się zgodzić z tytułem tego posta. Obserwując ostatnio swoje życie, które ucieka przez palce niczym piasek, dostrzegłam, że faktycznie dużą rolę w codziennej bieganinie odgrywa wi-fi. W miejscach, które są mi bliskie, tym samym w których przebywam bardzo często, wi-fi łączy się automatycznie, a sieć została już na początku dodana do domowych.

           Gdy po całym dniu wracam do domu, ulgę odczuwam, gdy w okolicy stu metrów od miejsca zamieszkania ikona wi-fi zapala się na zielono i pojawia się komunikat o pozytywnym połączeniu. Podobnie jest wtedy, gdy znajdę się w pobliżu innych, dobrze znanych mi pomieszczeń.








          Można by się zastanawiać, czy to kwestia uzależnienia od internetu, czy też po prostu tęsknoty za siecią. (Prawda, że przyjemniej brzmi?) Gdy nie mam przez większą część dnia dostępu do internetu, zwyczajnie jestem ciekawa co czeka na mnie na najczęściej przeglądanych portalach, stronach, forach. Dlatego ta ikonka o kolorze nadziei jest tak zbawienna. Wtedy wiem, że oprócz tego, iż sprawdzę w końcu to, co mnie interesuje, zjem też coś dobrego, wyłożę nogi na ławę i poleżę do góry brzuchem, bo obowiązki na daną dobę właśnie się skończyły i jestem już w domu.




WI-FI = DOM          



        "Dom Twój jest tam, gdzie wi-fi łączy się automatycznie". Nie mogłabym się z tym zgodzić, gdyby faktycznie tak nie było. Ale skoro wszystko wydaje się być takie znajome, powiedzenie zostaje dodane do mojego słownika i zajmuje pozycję tuż obok "katolickich uszu".











Anita.