niedziela, 5 listopada 2017

KULT, SPODEK KATOWICE, POMARAŃCZOWA TRASA, 04.11.2017r.

Rok odhaczania marzeń trwa. Trafiłam do Spodka na historyczne wydarzenie - koncert Kultu w ramach Pomarańczowej Trasy





Było mnóstwo uśmiechniętych, pozytywnie nastawionych do życia ludzi i ja - postać w nieco kiepskim humorze. Miało to wpływ na odbiór koncertu, jednak pozwoliło na ponad trzygodzinną zabawę z najlepszą muzyką.

O Pomarańczowej Trasie słyszałam wiele. Superlatywy zawładnęły moją głową i nie pozwoliły w tym roku opuścić niecodziennego zgromadzenia. Wiedziałam, że mogę spodziewać się uśmiechów na twarzach współtowarzyszy, długiego grania i perełek muzycznych w wykonaniu grupy wieczoru. 

Czarne koszulki z pomarańczowym logo otoczyły mnie z każdej strony. Miejscówkę miałam wyjątkową. Choć staram się nie patrzeć na ludzi z góry, tutaj miałam ku temu sposobność. Widok ludzkich głów poruszających się niczym mrówki był fascynujący. W powietrzu niestety wędrowały telefony, jednak było ich znacznie mniej niż przy koncertach innych kapel, których miałam okazję słuchać na żywo. 

Niejednokrotnie wspominałam, że widok dzieci na koncertach raduje me serce. Zaszczepianie muzycznego bakcyla powinno odbywać się w pierwszych latach, a nawet miesiącach pociech. Nawet jeśli dziecko przebywa na koncercie z wielkimi słuchawkami na uszach i niewiele słyszy, a już na pewno niczego nie rozumie, co wynika z trudnych tematycznie tekstów utworów, przyzwyczaja się do nietuzinkowej atmosfery, pozytywnie zakręconych ludzi lubiących hałas i wielkich przestrzeni, którą z pewnością jest (niewypełniony w przypadku koncertu Kultu) Spodek. 

Po sobotnim wydarzeniu czuję mały niedosyt. Zabrakło mi Zegarmistrza Światła, który nadaje pełnym energii koncertom tajemniczego nastroju i sieje nutkę strachu, a nawet rozpaczy. Jest idealnym przełamaniem radości, którą Kazik Staszewski próbuje zarazić publiczność. Szanuję tego człowieka za dystans do życia, twórczości i swobodę wypowiedzi na scenie. Takiego luzu można się uczyć od najlepszych przez wiele lat, ale tylko nieliczny z takim podejściem się rodzą. 

Arahja, Mieszkam w Polsce czy Baranek zostały wykrzyczane przez publiczność. Nie zabrakło nadającego flow Madrytu oraz pozostałych kawałków z ostatniego albumu zespołu Kult. Dźwięki Prosto czy Brooklyńskiej rady żydów poruszały nogą. Moje uszy z łatwością przyswajały tę mniej, jak i bardziej znaną muzykę. 

Spodek, zgodnie z docierającymi do mnie opiniami, okazał się być świetnym miejscem na tego typu koncert. Nie było ścisku, kolejka  do wejścia mimo, iż była długa, znikała w szybkim tempie. Ochroniarze i organizatorzy czuwali, a w powietrzu unosiła się gęsta od pozytywnych wrażeń atmosfera, którą czuję do tej pory. 

Wstydem byłoby nie polecenie tego wydarzenia, szczególnie że jest to jedno z ważniejszych wydarzeń w muzycznym kalendarzu. I mimo, że przez moją rekomendację za rok może zabraknąć biletów - musisz tam być

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz