poniedziałek, 7 marca 2016

IRA

Wagary w poniedziałek? Dla zespołu IRA warto! 

W 2008 roku po raz pierwszy usłyszałam Artura Gadowskiego na żywo. IRA grała na Dniach Prudnika. Był to mój pierwszy bardziej ukierunkowany muzycznie koncert, z którego przywiozłam wspaniałe wspomnienia, książkę a nawet pałeczkę perkusyjną zespołu, którą złapał dla mnie tata. Niby kawałek drewna, a tyle w nim magii.



Magia utrzymała się po dziś dzień i kiedy przyszło mi już usiąść w NDKu na wygodnym miejscu, poczułam motyle w brzuchu. 

IRA na scenę wtargnęła 3 minuty przed czasem, według mojego zegareczka. Co prawda czuję niedosyt, bo koncert trwał niespełna godzinę, ale była to godzina wypełniona po brzegi ambitnymi i pełnymi emocji tekstami, którym towarzyszyła znakomita muzyka.

Akustyczne koncerty mają to do siebie, że człowiek skupia się na tekście i przekazie, a nie tuptaniu i przesadnej zabawie. Noga niestety posłuszna nie była i "latała" pod sufit, dłonie stukały o siebie wydając non stop oklaski. 

IRA zaprezentowała śmietankę swojej twórczości. Począwszy od utworu Taki samParę chwil (ta piosenka budzi mnie każdego dnia i nadal ją kocham) czy Wiara, aż po Nadzieję, której muzykom z pewnością nie brakuje. Widownia chętnie śpiewała także znane w całej Polsce, a nawet w świecie kawałki Ona jest ze snuLondyn 8:15 i Mój dom, przy którym absolutnie nikt nie siedział. 

Bardzo podobało mi się to, że dwaj gitarzyści z inicjatywy wokalisty zaśpiewali swoje ulubione piosenki, które wcale nie są piosenkami zespołu. Do tej pory nie spotkałam się z tak smaczną dla ciała i ducha akcją.

Wieczór był wspaniały. Prócz uśmiechów, wymiany spojrzeń z muzykami, których miałam na wysokości oczu i na wyciągnięcie dłoni, doświadczyłam także pozascenicznych emocji przy "zbieraniu" autografów i wspólnych zdjęć. Takie momenty pokazują, że nie ma barier, a podziały na gwiazdy i zwykłych szaraków nie istnieją. Członkowie zespołu z entuzjazmem wyłonili się z garderoby i spędzili z fanami, a raczej fankami ok. 30 minut. 

Dzisiejszy koncert dowiódł, że retrospekcja jest silna. Rok 2008 delikatnie nałożył się na 2016, dając mej głowie burzę przyjemności.

Takiej burzy się nie boję!






Anita















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz