sobota, 27 lutego 2016

MARCELINA

Niełatwo przywiązuję się do śpiewających kobiet. Nie wierzę, że płeć piękna jest w stanie czarować przez wiele lat dobrej jakości muzyką. Najczęściej odwiedzam koncerty, gdzie grają zespoły z mężczyzną na wokalu. Zakochana m.in. w Roguckim natrafiłam kiedyś na Karmelove, które przez długi czas wybrzmiewało "na dobranoc". Nadarzyła się okazja, by zweryfikować towarzyszkę Piotra, Marcelinę. Efekt? 



Marcelina potrafi rozbawić, wprowadzić w trans a nawet wywołać łzy wzruszenia. Piosenki, które prezentowała opowiadały o najprostszych życiowych sytuacjach, w których mógłbyś się mentalnie odnaleźć. Tytuły utworów są dość specyficzne, przez co tajemnicze i pobudzające do myślenia. 

Młoda, utalentowana i PRZEUROCZA kobieta (wyglądająca na słodką dziewczynę) jest dodatkowo skromna i łapie świetny kontakt z publicznością. Choć nie było tłumu, owacje były gorące i głośne. Sprawczyni dobrego klimatu to połączenie Meli i Brodki, dające niesamowitą oryginalność sceniczną. Gra na ukulele rozpaliła we mnie letni klimat (chciałam napisać wakacyjny, ale wakacji już nie mam) i przypomniała najpiękniejsze koncertowe momenty.

Piosenki, które po tym koncercie utkwiły mi w pamięci to Nigdy w życiuNie mogę zasnąć i Znikam. To duży sukces jak na dotychczasową nieznajomość twórczości Marceliny. Nie zabrakło Karmelove, granego m.in. jako bis. Bujałam się i krzyczałam na całą salę. Wybacz Marcelino, że Cię miejscami zagłuszyłam. TAAAAAAKIE EMOCJE!

Gościem, który wprowadził trochę chaosu był Jarek Kubów, raper pochodzący z Opola. Czułam, że tak różne postaci zgrają się idealnie, jak plus i minus. Marcelina i Jarecki wyglądali jak najlepsi przyjaciele, którzy czytają sobie z oczu. Piękny widok. 

Tradycyjnie "zamykając" lokal miałam okazję stanąć twarzą w twarz z najważniejszymi osobami tego wieczoru. Najpierw z Marceliną, a po wyjściu z lokalu z samym Jareckim, który specjalnie dla mojej ekipy rapował w deszczu.

W życiu piękne są tylko chwile.












Anita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz