Listopad to miesiąc, kiedy energia w
nas spada, nic nam się nie chce, a w odtwarzaczach kręcą się
melancholijne, stonowane pod względem dźwięków płyty. Co zrobić,
by nie dać się omotać takiej aurze? Pójść na koncert z torpedą.
Z Luxtorpedą!
Choć muzyka rockowa wypychana jest
przez pop naszpikowany elektroniką, ma w sobie autentyczność,
która przemawia do sporej liczby odbiorców. Takich dnia 26
listopada w Narodowym Centrum
Polskiej Piosenki nie zabrakło. Luxtorpeda nie po raz
pierwszy zagrała w Opolu. Tegoroczna wizyta zespołu wiązała się
z trasą koncertową promującą niesamowite dzieło jakim jest album
„MyWasWyNas”. Choć album ten jest na rynku od kwietnia,
odkrywanie go za każdym razem na nowo jest wartościowym
doświadczeniem.
Opolski
koncert poprzedził występ ostródzkiej kapeli „Cuba de Zoo”,
która od kilku lat wspólnie z Luxtorpedą koncertuje po kraju.
Występ utalentowanego tria przyniósł takie utwory jak „Kat”,
wszystkim znane „Czarne auto”
czy „Grób” - debiuty bandu. Mężczyźni nie omieszkali zagrać
„Buldożera”, który w oryginale zasilony jest gitarą Roberta
„Litzy” Friedricha oraz chórkami Laboratorium Pieśni. Pojawiła
się także zeszłoroczna „Historia z ognia”, która nadała sali
spokoju. Cuba de Zoo dostarczył zebranym „Kilowatów” szczęścia,
dzięki czemu na twarzach zagościły wyłącznie szerokie uśmiechy.
Luxtorpeda
na scenie pojawiła się punktualnie, co nie jest dla nikogo
zaskoczeniem. Zespół dba o ten element, szanując czas zarówno
swój, jak i fanów. Przechodząc przez wszystkie możliwe dźwięki
pokazał koloryt muzyki rockowej, która przez nowych odbiorców
przyjmowana jest z dystansem. Był to spokojny koncert jak na mocne
granie. Nie było pogo, nie było też crowd surfingu. Litza często
powtarza, że podczas dobrej zabawy najważniejsze jest
bezpieczeństwo, a bezpieczni będziemy tylko wtedy, jeśli będzie
to nasza wspólna inicjatywa. Połączeni „silną liną”
sprawiliśmy, że podczas koncertu panowała rodzinna atmosfera.
Mogliśmy
stanąć twarzą w twarz z niekomfortowymi doświadczeniami członków
zespołu słuchając utworu „44 dni”, czy wykrzyczeć receptę na
porządek w głowie - „Mambałaga”. Choć zauważalny był spadek
frekwencji, w ilości kompozycji spadku nie było. Wybrzmiał utwór
„J.U.Z.U.T.N.U.K.U.”, „Iglo” oraz „Siódme”, do którego
niedawno został zrealizowany teledysk z aktorem Grzegorzem Halamą w
roli głównej. Fani zespołu, którzy obejmowali szeroką skalę
wiekową raz po raz wyrzucali z siebie emocje przy „Jak husaria”
oraz tytułowym singlu. Zespół z radością prezentował kawałki z
tegorocznej płyty, jednak nie zapomniał o ponadczasowych perłach,
których widownia zawsze oczekuje. „Hymn” przypomniał, że nie
należy się w życiu poddawać, a „Wilki dwa” zarysowały w
głowie obraz karmienia dobrem swojego lepszego odbicia. Mimo
niesprzyjającej pogody na zewnątrz wyjechaliśmy nad morze w
piosence „Autystyczny”.
Muzyka,
którą prezentuje Luxtorpeda ma niesamowite przesłanie. Robert
Friedrich potrafi swoją osobowością zgromadzić pod sceną tłum,
który docenia starania i dawanie z siebie 100% przez wszystkich
członków zespołu. Dla Luxtorpedy natchnieniem do pisania teksów
jest życie. Dzięki temu bariera, która naturalnie powstaje w
relacji mistrz – uczeń, zanika. Pojednanie i wzajemne zrozumienie
zawładnęły kameralną salą NCPP. Zespół od początku swojej
działalności rozkwita i po raz kolejny pokazał to w Opolu,
rozwiewając nad głowami najciemniejsze chmury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz