niedziela, 13 listopada 2016

FISZ EMADE TWORZYWO, NCPP OPOLE

Obecny rok jest nieco szalony. Porywam się na koncerty zespołów, gdzie nie jestem w stanie po dwóch dźwiękach rozpoznać piosenki ani też trafić równo z wokalistą w dany wers. Porywam się na nowości często oddalone stylistycznie od tego, co do tej pory w siebie wciskałam. Świetnym przykładem jest Marcelina czy Fisz, którego wczoraj poznałam bliżej.






21 października 2016 roku premierę miał album „Drony” grupy Fisz Emade Tworzywo. Z nowym materiałem grupa pokazała się już w kilku miastach, w tym także w Opolu, gdzie sala kameralna Narodowego Centrum Polskiej Piosenki wypełniła się po brzegi.

Fisz Emade Tworzywo to grupa, która powinna kojarzyć się z brzmień hip – hopowych, które w połączeniu z elektroniką tworzą kosmiczne wrażenie. Kosmiczne, jednak bardzo mi obce. Wybierając się na koncert znałam w pełni trzy piosenki grupy. Śmiało mogę powiedzieć, że jest mi wstyd

To, co przystojni i dobrze ubrani Panowie tworzą na scenie, zasługuje na pochwalę. Muzyka, którą miałam okazję skosztować to połączenie dużej dawki elektroniki z odrobinką klasycznego popu. Gdzieś między tym przejawiał się mocny akcent hip – hopu, z którym kapela docelowo jest kojarzona. W to wszystko wplątała się muzyka alternatywna, dziś bardzo modna, pożądana przez słuchaczy. Na takie połączenie porwać może się tylko ktoś, kto do muzyki przykłada dużą wagę, jest perfekcjonistą i szanuje swojego słuchacza, nie dając mu odgrzanego kotleta. 

Najprzyjemniejszymi momentami były te, kiedy słyszałam utwory bardzo dobrze mi znane. Są to single "Biegnij dalej sam" czy "Telefon". Oba bardzo rytmiczne i niosące za sobą morze oklasków. Choć koncert miał na celu promowanie albumu "Drony", moje ucho wyłapało co nieco z nagrodzonego Fryderykiem złotego "Mamuta". Były to kawałki "Pył" i "Ślady", które w oryginale zaszczyca swą obecnością Justyna Święs z duetu The Dumplings.

Przyjemnym uczuciem jest włożyć płytę (szczególnie tę podpisaną przez autora) do odtwarzacza i zanurzyć się w głębi muzycznego oceanu. Jeszcze lepszym uczuciem jest usłyszenie albumu na żywo, bo tylko taka sytuacja przyprawia o prawdziwe emocje. Tych w Opolu nie zabrakło i zostały one dostarczone do dusz zarówno tych starszych, jak i tych, których oczy ledwo wystawały zza barierki. Jest to najlepszy dowód, że muzyka kapeli jest ponadczasowa, teksty uniwersalne, trafiające do wszystkich. A jeśli już nie teksty, to przynajmniej melodia, którą nawet najmłodsze uszy są w stanie chłonąć w najlepsze.

Koncert Fisz Emade Tworzywo to prawie dwugodzinne bujanie się jak w muzycznym transie. Tempa nadały mu słowa "Tańcz, tańcz...", gdzie publika pokazała, jak gibkie ma ciało.

Fenomenem Tworzywa Sztucznego jest znakomita umiejętność idealnego dobrania dźwięków tak, aby cały muzyczny miszmasz stał się w odbiorze produkcją równie kulturalną, co ubiór samych muzyków, którzy na scenie stanęli w garniturach, lakierowanych butach, a ich śnieżnobiałe koszule raziły swym urokiem w oczy.

Wieloletni fani Fisza większą radość wykazywali słysząc numery z „Mamuta”. „Zwiedziliśmy świat” z utalentowaną i bardzo skromną ekipą, czasem spacerując po muzycznej tęczy, a czasem przyspieszając kroku i rozpoczynając „Bieg”. W całej tej machinie, która porwała mnie w sobotni wieczór dało się wyczuć wysoką jakość i zaangażowanie zespołu.

Zespołu, który zasługuje na kolejnego Fryderyka.






Anita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz