poniedziałek, 24 lipca 2017

XI MIĘDZYNARODOWY FESTIWAL PIOSENKI TURYSTYCZNEJ KROPKA, ARTUR ANDRUS, CISZA JAK TA, 22.07.2017r.

Festiwale powiązane z piosenką turystyczną mają to do siebie, że mimo wolnego wstępu i pełnej dostępności, gromadzą wysublimowane grono odbiorców. Na terenie imprezy pojawiają się miłośnicy gitary, gór, pieszych wędrówek, poezji śpiewanej oraz ironicznego poczucia humoru. XI edycja Międzynarodowego Festiwalu Piosenki Turystycznej była moją pierwszą KROPKĄ.




Na festiwal przyciągnął mnie występ zespołu Cisza jak Ta, jednak wieczór rozpoczęłam ironicznymi żartami Artura Andrusa, którego poczucie humoru bardzo sobie cenię. Nie zagłębiałam się nigdy w jego twórczość, więc oczekiwałam mi znanego, z naciskiem na Piłem w Spale, spałem w Pile. Ten numer ukoronował występ tej medialnej postaci i w pełni mnie zadowolił.

Noc była nieprzyjemna, chłodna, jednak muzyka grupy Cisza Jak Ta była warta obecnego kataru. Nieco górski klimat, ławki zasłane kocami i dźwięk strun nadały wieczorowi charakteru. Ja - niespełniona poetka - gdy kilka lat temu zderzyłam się z poezją śpiewaną, od razu wiedziałam, że zostanę z Ciszakami na dłużej, niż jeden prudnicki wieczór. Ten z końca lipca był bardzo piękny. Zespół nie omieszkał wystąpić z Junem - zespołowym psem, którego traktuje jak członka rodziny. Podobnie traktuje swoją publiczność, dla której gra z sercem i z największą szczerością pokazuje twórczość wielkich poetów. Kofta, Leśmian czy Stachura od zawsze bardziej do mnie przemawiali, niż Sienkiewicz czy Michaił Bułhakow.

Ciszaki spotkanie otworzyły Pożegnalnym wieczorem, a więc melodyjnie i z przytupem. Rozbijały publikę, która siedziała nieco spięta i głęboko wtulona w zmarznięte ramiona współtowarzyszy. Wiatr delikatnie ochładzający zimne już powietrze niósł ze sobą nuty utworu W naszym niebie, który jest jednym z piękniejszych traktujących o miłości. Szemkel, Siódmy Anioł dodał mi wielkiej otuchy. Wierzę, że każdy z nas ma swojego Anioła. W końcu każdego dnia wracamy do domu w jednym kawałku, a kolejnej doby rozwiązujemy (niedające się rozwiązać dnia poprzedniego) problemy. 

Brak łez tego wieczoru byłby oznaką totalnej znieczulicy. Magiczne słowa udekorowane delikatną muzyką skłaniały do rozważań, wspólnego śpiewu, a przynajmniej nucenia i ocierania z policzków łez. Choć staram się nie patrzeć wstecz, lubię tego rodzaju retrospekcje. 


Ciszo Jak Ta, 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz