niedziela, 1 lipca 2018

WILKI, PRUDNIK, 30.06.2018

Niektóre koncerty nie spełniają moich oczekiwań. Brakuje energii na scenie, znanych kawałków czy po prostu widać zniechęcenie w oczach wokalistów. Podczas ubiegłorocznego Festiwalu Woodstock, a także Finału WOŚP zagrał zespół Wilki. Koncerty były w porządku, jednak nie czułam, że grupa daje z siebie wszystko. Tym razem liczyłam na rekompensatę. 


W Prudniku zespół pokazał moc. Wśród licznych nieznanych mi utworów pojawiły się prawdziwe perły, z których znana jest kapela. Choć większości Wilki kojarzą się z Baśką, dla mnie kluczowy jest numer Son Of The Blue Sky. To od niego zaczęły się Wilki, których możemy słuchać już 26 lat. W mojej głowie widnieje już wizualizacja jubileuszu zespołu. To będzie wyjątkowe wydarzenie, w którym chciałabym uczestniczyć. 

Zespół niewiele komentował, jednak zareagował na sytuację, w której ochroniarz uderzył dziewczynę z widowni. Szczegóły nie są nikomu znane, jednak szacunek dla perkusisty za przerwanie występu w słusznym celu. 

Widownia, jak na dni miasta przystało, była mieszana. Ci, którzy rzeczywiście przyszli posłuchać kapeli, nie stali przy samych barierkach. Dystansowali się od pisków młodzieży czy latających w powietrzu telefonów.

Zespół odkupił swoje winy grając konkrety. Na scenie pojawił się syn Roberta Gawlińskiego, który samodzielnie wykonał jeden utwór. Zrobił to przegenialnie. Co więcej, bardzo dobrze wyglądał. Widać, że płynie w nim ojcowska krew. 

Chętnie usłyszałabym go podczas kolejnych występów grupy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz