sobota, 9 września 2023

ICH TROJE, AMFITEATR OPOLE, 08.07.2023

Jubileuszowe koncerty mają to do siebie, że często pojawiają się na nich osoby związane w przeszłości z danym zespołem, aby urozmaicić występ czy przywołać wśród publiczności wspomnienia. W przypadku tego koncertu mocno liczyłam na taki zabieg. Czy się udało?


Miałam okazję być już na koncercie zespołu Ich Troje. Występ z przeszłości był jednak krótki jak na moje muzyczne potrzeby, dodatkowo wokalistką grupy byłą wówczas Agata Buczkowska. Młoda krew, zupełnie niepasująca do formacji. Czas w tym przypadku działa na korzyść i dziś Ichtrojowianie ponownie mogą słuchać w towarzystwie Michała Wiśniewskiego i Jacka Łągwy przepiękną Annę Świątczak. Co prawda moją wokalną ulubienicą jest Justyna Majkowska, ale Ania świetnie odnajduje się w ponownie pełnionej roli.

Jeśli chodzi o Justynę Majkowską, zgodnie z moimi marzeniami, pojawiła się na 35-leciu kapeli. Nie była jedynym gościem. Na scenie wystąpiły także dzieci frontmana — Eti i Xavier Wiśniewscy. Jestem zachwycona tym, jak ogromny mają talent. Muzyczny, aktorski, sceniczny. Widać artystyczne geny. Mam nadzieję, że będą je właściwie pielęgnować i na emeryturze będę mogła nadal zachwycać się ich działalnością. Eti — rewelacyjny wokal i charakter, Xavier kocie ruchy. Mandaryna wiedziała, co syn powinien wyssać wraz z mlekiem matki.

Opolski koncert rozpoczął się z poślizgiem 15 minut. Było to do przewidzenia, w końcu mamy do czynienia z wielką gwiazdą. Z legendą sceny muzycznej. Z kolorowymi ptakami, ze szczególnym uwzględnieniem jednego. Z ludźmi, którzy 28 lat temu zaczęli robić rzeczy, o których nie śniło się nawet fizjologom. Amfiteatr od kilku miesięcy był już wyprzedany, więc można było założyć, że będzie to wyjątkowy wieczór. Nie padało, było ciepło i nawet miałam gdzie zaparkować, co w tym roku ze względu na liczne okoliczne remonty graniczy z cudem.

Ich Troje, a zaraz za nimi Doda, od zawsze robili na scenie show, nazywane przez niektórych kontrowersją. Gdyby jednak nie ta kontrowersja, połowa z nas nie miałaby dzieciństwa. Muzyka Świętej Trójcy towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Do dziś trzymam kasetę "Ad. 4", która powoli staje się relikwią. Wpływ działalności tych artystów na życie innych jest duży. Było to widać wczoraj podczas koncertu, który zgromadził raczej starszą widownię. Na moje piękne oko najmłodsi słuchacze przyszli z rodzicami i dziadkami za karę, bo nie do końca wiedzieli, co się dzieje i usypiali na krzesełkach. Pozostali od pierwszej do ostatniej piosenki śpiewali wniebogłosy. Problem był z wygibasami. Ze względu na to, że jubileusz był nagrywany, w amfiteatrze musiał panować porządek. Ochrona mocno ograniczała szaleństwa zgromadzonych, tym samym nie dając mi się porządnie wyżyć. Nie czuję więc pełnej satysfakcji. Minusem nagrywanych koncertów jest fakt, że muzycy kierują swoje słowa do kamery, tam patrzą i wokół niej się poruszają. Zdecydowanie mniej reakcji występuje między nimi a zgromadzoną na koncercie publicznością. Byłam na to jednak przygotowana.

Jak przystało na show, było konfetti, ogień, ogromne telebimy, goście, nagrody, kwiaty, uściski, przechadzka Michała wśród publiczności, tancerze, chórek, instrumenty smyczkowe, gra świateł i wiele innych. Z niewiadomych powodów znalazłam się na publiczności wśród VIPów, miałam więc okazję otaczać się przyjaciółmi gwiazdy, a także zobaczyć na wyciągnięcie ręki Polę — obecną żonę Michała i Dagę — asystentkę, kobietę petardę, której działania śledzę w reality show Wiśniewskiego na Youtube.

Z opolskiej sceny wybrzmiały hity, które na zawsze zostaną w moim sercu. Najważniejsze z nich to te śpiewane głównie przez Jacka Łągwę, ponieważ nim jestem najbardziej oczarowana. Lubię jego twórczość, nie tylko związaną z kapelą, której poświęcony jest ten wpis. Słuchając podczas wydarzenia kolejnych kawałków, analizowałam czas ich powstania, płyty, na których zostały umieszczone, a także najważniejsze występy z nimi związane. Wciąż nie mogę pojąć, dlaczego "Keine Grenzen" nie wygrało Eurowizji. Przebój śpiewany w dwóch językach, z przesłaniem, ubrany w kontrowersję, którą dziś się zauważa, a czasem nawet ceni. Ich Troje wyznaczało trendy, zanim ktoś przedstawił światu to pojęcie.

Występ trwał równe 3 h. Nie było bisu, ale na zakończenie kapela odśpiewała z publicznością medley składający się z 6 największych hitów grupy. VIPy udały się po występie na zaplecze, gdzie odbywała się profesjonalna sesja zdjęciowa z zespołem. Szarzy Kowalscy mogli skorzystać z możliwości zrobienia sobie zdjęcia z gwiazdami wieczoru za jedyne 150 zł, płatne gotówką.

Wieczór oceniam bardzo dobrze. Niedosyt pozostał wyłącznie dlatego, że wolę kameralne, prostsze występy. Bez tysiąca prób, ozdobników i pierdół spadających z nieba. Kocham muzykę i taniec. Nie mogłam ich tutaj połączyć, bo ochrona wyrzuciłaby mnie przez płot. Usłyszenie jednak na żywo najważniejszych postaci, które miały na mnie wpływ, to jak wygrana w totolotka. Na perełki muzyczne już nie liczę, bo czasy się zmieniły i przeboje robione teraz mają się nijak do tego, co powstawało dekady temu, jednak mocno liczę, że koncertowy duch w Ich Troje nigdy nie zgaśnie. 

We mnie nie zgaśnie na pewno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz