W 2022 roku w Krakowie odbył się koncert zespołu Smokie. Nie pojawiłam się na nim, ponieważ sporo tamtego roku wyjeżdżałam, a nie można mieć w życiu wszystkiego. Nie miałam wówczas wiedzy dotyczącej aktualnego składu grupy. Okazało się, że niewiele straciłam, bo serce kapeli koncertuje w pojedynkę i zabiło dla mnie tego roku w dawnej stolicy Polski.
Chris Norman pojawił się na scenie Centrum Kongresowego ICE Kraków z 7-minutowym opóźnieniem. Od pierwszych sekund wzbudził zachwyt w rozbudzonej już publice. Jej średnia wieku to jakieś 70 lat. Czułam się niczym chałwa w szafce ze słodyczami — zupełnie niezauważona. Cieszyłam się jednak, bo wiedziałam, że znajduję się pomiędzy prawdziwymi fanami muzyka. Bardzo nie podobało mi się jednak to, że niemalże każdy uczestnik spotkania non stop trzymał telefon w dłoni. Zdaję sobie sprawę, że starsze pokolenie może się zachwycać technologią, bo kiedyś nie była aż tak rozwinięta, jednak źle się patrzy na ludzi, którzy skupiają uwagę na ujęciu, a nie scenie.
Koncert trwał 2 h i 10 minut łącznie z bisem. Był energiczny, od samego początku Chris Norman raczył nas perełkami ze swojego artystycznego dorobku. Publiczność ledwo wysiedziała w fotelach, bo nóżka sama chodziła. Parter dał się porwać do wspólnej zabawy, balkon nie miał dużego pola do popisu.
Samo miejsce koncertowe jest niezwykle eleganckie. Byłam w nim pierwszy raz i zdecydowanie się cieszę, że nie ubrałam tego wieczoru dresu, bo ochrona z pewnością nie wpuściłaby mnie do środka. Jest prosto i elegancko. Dużym plusem jest to, że bez względu na miejsce, dobrze widać scenę. Przyzwyczajona do dużych obiektów nie byłam pewna (kupując bilet w ciemno), czy cokolwiek dostrzegę z wybranego balkonu. Była jednak petarda!
Chciałabym mieć taki power po 70. roku życia jak Chris Norman. Zero playbacku, ubrania z pazurem, szczery uśmiech i radość w oczach, a także ważna towarzyszka życia — gitara.
Chris, żyj mi sto lat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz