Bo bo tak szczerze, każdy z Nas zwraca uwagę na charakterystyczne rzeczy, które nadają grudniowi klimatu i po prostu tworzą Święta. Ja również posiadam listę takich czynników.
Wbrew pozorom, nie są to wykwintne, przypisane tylko Świętom potrawy, które przygotowuje moja mama. W Święta żywię się tylko rybą (gotowaną) i słodyczami. Co roku gwałtownie spada mi waga. Nie mam powodów do radości.
Nie są to także ciepłe chwile spędzane w gronie najbliższych. Zazwyczaj coś idzie nie tak i już po chwili ktoś strzela fochami.
Nie są to też prezenty. Zwykle jestem niezadowolona i kończy się to smutkiem po mojej i Świętego Mikołaja stronie.
Nie jest to także koniec adwentu, z którego cieszą się wierzące osoby lubiące dobrą zabawę. Wtedy mogą "legalnie", "bez grzechu" udać się na dyskotekę. W adwencie huczne zabawy i obżarstwo nie są wskazane. Szczególnie, gdy ktoś tak sobie postanowi.
Na moje święta składa się przede wszystkim Kevin.Tak, mam prawie dwadzieścia lat, a wciąż oglądam Kevina ukazując emocje jak wtedy, gdy moim oczom ukazał się po raz pierwszy. Trochę mi smutno, że co roku emitują go coraz szybciej, ale dzięki temu moje Święta zaczynają się wcześniej.
Mandarynki. O takkk! Z tego co mi opowiadają, dawniej świąteczny rarytas. Niech i tak zostanie. Latem nie sięgam po ten owoc, bo szczerze mandarynka do lata mi nie pasuje. Ale w grudniu to co innego. Kiedy po raz pierwszy od dłuższego czasu poczuje się ten zapach, aż chce się zaśpiewać: "Last Christmasss...!"
A jak już jesteśmy przy znanym wszystkim utworze zespołu Wham, to warto wspomnieć o wszystkich świątecznych songach, które osobiście kocham. Zdarza mi się włączyć taką piosenkę latem, ale nie oszukujmy się, to nie to samo co przed Świętami prosto z głośników radia. W tym roku Radio ZET Gold serwuje świąteczne utwory, pastorałki i obcojęzyczne kolędy praktycznie non stop. Jestem tak bardzo uradowana!
Święta kojarzą mi się z tłumem ludzi, który od samego rana w Wigilijny Dzień przedziera się przez mój dom. Tak, moja mama na urodziny dwudziestego czwartego grudnia i od rana przychodzą do Niej goście. Niby wesoło, ale jednak wszystko na wariackich papierach i w biegu nakrywanie do kolacji.
Ostatnią rzeczą, bez której nie wyobrażam sobie Świąt Bożego Narodzenia, to śpiewanie w kościele kolęd przy akompaniamencie organisty, jednocześnie mojego sąsiada. Nikt nie gra i nie śpiewa tak jak On. Jest prosto, klimatycznie i smacznie. Tak jak lubię.
Myślę, że każdy z Nas ma pewien (nie chcę pisać, że utarty, ale chyba jednak) schemat Świąt i choćby chciał, to nie usunie go z głowy.
Minusem jest to, że od kilku lat brakuje śniegu. Ale jako, że jestem osobą ciepłolubną, aż tak strasznie nie ubolewam, i wystarczy mi tych pięć rzeczy, które przytoczyłam wyżej, aby odhaczyć Święta 2014.
Życzę Wszystkim dużo radości i energii. Aby te Święta były dobre pod każdym względem.
Anita.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz