środa, 8 kwietnia 2015

"Ważny jest wydech i wdech..."

           Tak śpiewały Elektryczne Gitary w utworze "Huśtawka". Ale ja dziś nie o huśtawce, a o bieganiu! Pewnie zastanawiasz się co ma wspólnego bieganie ze mną- istotą, której główną wadą jest lenistwo. Otóż nawet ja miewam chwile olśnienia, kiedy to przywdziewam sportowe obuwie i biegnę zbadać stan asfaltu po upływie kolejnego kwartału.

       
           Biegnę.

Czy biorę ze sobą aparat?  Kiedyś brałam ortodontyczny, ale był on do mnie uwiązany, a właściwie przyklejony na dłuższy czas.

Czy ubieram najlepszy dres i buty, których mogą mi inni pozazdrościć?
Nie. Najczęściej wychodzę w starym, zmechaconym dresie, w którym akuratnie przechadzałam się po domu oraz buty, które ponoć przeznaczone są do biegania.

Czy informuję cały świat, że w końcu ruszyłam swoje dobrze zbudowane cztery litery i zrobiłam coś dobrego dla siebie?
Nie.




Nie! Nie! Nie!

            Dostaję awersji na widok kolejnych sportowych aplikacji, które służą temu, by przechwalać się w internecie, co to człowiek dziś zrobił, ile to się namęczył, ile km pokonał.
Uważam, że człowiek winien pracować nad sobą dla siebie, a nie dla sławy.

     
           Oczywiście są osoby, które w ten sposób zarabiają na siebie, jest to ich praca i to rozumiem. Ale człowiek, który pół życia spędził na kanapie niczym dobrze Ci znany Ferdek Kiepski, nagle rusza na podbój świata, przebiega dwadzieścia km po czym ląduje w szpitalu, bo jego organizm nie wytrzymał takiego wysiłku, jest dla mnie przykładem zerowym.


           Swoją drogą... Facebook jest miejscem, gdzie znajdziemy wszystko. Głównie wszystko co złe. To taki konfesjonał dla niewierzących. Jeśli ktoś nie chce, bądź nie ma odwagi udać się do kościoła, spowiada się na facebooku z każdego swojego ruchu, z każdego czynu, każdego słowa.




          Ale wracając do biegania...








Nie. Nie jestem na wczasach jak obecnie połowa vlogerów, blogerów. Nie, nie ma u mnie takiej pogody jak na powyższym zdjęciu. Mimo wszystko grubo się ubrałam i pokonałam kolejne kilka tysięcy metrów. Czuję się świetnie. Oprócz szafy i pokoju, warto też czasem przewietrzyć umysł. Zawsze dla siebie! Zawsze!











Anita.


1 komentarz: