Cały rok czekałam, aby przeżyć kilka prawie w pełni beztroskich dni. Czekanie było najgorsze, bo niby dni ubywa i jesteś bliżej celu, jednak wciąż żyjesz rzeczywistością i zmagasz się z kolejnymi problemami. Gdy już nic nie dzieliło mnie od PRZYSTANKU WOODSTOCK, przyszła euforia. Przyszedł też strach. Wydarzenia rozgrywające się w świecie w ostatnich miesiącach nie przyprawiały o poczucie bezpieczeństwa. Status "imprezy o podwyższonym ryzyku" nie wzbudził we mnie radości. Mimo, że wszyscy trzymaliśmy kciuki za festiwal, gdzieś między wierszami docierało do mnie, że PIS ma władzę. Jak się okazało, ma władzę, ale nie ma mocy, którą mamy MY, WOODSTOCKOWICZE.