poniedziałek, 22 lipca 2019

ANDRZEJ PIASECZNY, NCPP OPOLE, 20.07.2019

Istnieją postaci ze świata show biznesu, które bardzo chce się ujrzeć na żywo. Gdy wreszcie pojawiają się w okolicy, ma się mieszane uczucia co do konfrontacji z nimi twarzą w twarz. Miałam podobnie przed koncertem Andrzeja Piasecznego. Jego piosenki znam i bardzo lubię. Do tej pory skupiałam się jednak na innych muzykach, którzy byli lepszym zamiennikiem Piaska. Jak się okazało, czyniłam niesłusznie.




Piasek w Opolu pojawia się rokrocznie. Opolski Amfiteatr to miejsce, w którym stawiał on swoje pierwsze sceniczne kroki. Stąd tak wielki sentyment, o którym dużo mówi. Jako, że ja również darzę te miejsce głębokim uczuciem, odbiór w nim muzyki staje się dwa razy bardziej intensywny. 

Koncert rozpoczął się z opóźnieniem. Pierwsza myśl? Andrzej P. zaczyna gwiazdorzyć, a przecież daleko mu do Dżemu czy Piekarczyka. Piaseczny wpada jednak na scenę i od razu kupuje publiczność. Czym? Uśmiechem, który przypomina uśmiech Ibisza. Radością i tańczącymi bioderkami, które dały się zapamiętać. To jednak nie wszystko. Wokalista od razu łapie kontakt z publicznością. Zagaja, rozmawia, przekazuje mikrofon, aby ludzie śpiewali razem z nim. Przybija piątki, myli teksty piosenek, aby porozmawiać z innymi. Jest autentyczny. Dawno nie widziałam postaci, która weszła w tak mocną interakcję z publicznością. Magia.

Występ Piaska był istnym szaleństwem. Siedzenie na widowni nie było możliwe, bo nogi same chciały tańczyć. Nieprzeszkadzanie innym też było nierealne. Gardło samo chciało wykrzykiwać teksty kolejnych utworów. Było ich dużo, pochodziły one z różnych okresów twórczości wokalisty. Było "Śniadanie do łóżka", "Chodź, przytul, przebacz", "Wszystko dobrze", "Niecierpliwi" oraz "My". Wybrzmiał też kawałek "To co dobre, to co lepsze", a nawet "Rysowane Tobie". Perełek było mnóstwo. 

Nie był to zwykły koncert. To widowisko przypominające występy Dody. Piasek nie omieszkał zresztą o niej wspomnieć, tłumacząc swoje wejście na scenę jednego wieczoru w czwartym już przebraniu. W każdym zestawie ubraniowym wyglądał świetnie. Poruszał się jak zawodowy tancerz. Płynął po scenie niczym Michael Jackson. Ja płynęłam razem z nim w krainę dobrej, muzycznej zabawy. 

Takiej mi trzeba w letnie wieczory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz