poniedziałek, 15 lipca 2019

LEMON, KRZYSZTOF CUGOWSKI I ZESPÓŁ MISTRZÓW, 13.07.2019

Rozpad zespołów zwykle kończy się sprzeczkami. Nie inaczej stało się w przypadku zakończenia działalności grupy Budka Suflera. Choć jej współzałożyciele ogłosili już trasę koncertową z okazji wznowienia swoich działań, lider zespołu wciąż zamierza koncertować w pojedynkę. Ewentualnie w towarzystwie Zespołu Mistrzów. Właśnie w takim składzie Krzysztof Cugowski pojawił się w sobotni wieczór na scenie.




Nikt nie spodziewał się rozpoczęcia koncertu od "Sen o Dolinie". To utwór, który wykonuje się dopiero wtedy, gdy publika znudzona jest nowościami. Tutaj jednak tłum mógł liczyć na wybuch bomby już w pierwszych sekundach koncertu. Podobnie działo się podczas XX Przystanku Woodstock, kiedy to Budka Suflera grała jeden z ostatnich koncertów z pożegnalnej trasy. Ucieszone twarze ludzi mówiły same za siebie. Cugowski pokazał znakomitą formę fizyczną i wokalną. 

Zabawa dźwiękami, szczerość i niebywałe historie opowiedziane w tekstach, doskonała muzyczna aranżacja. To to, czego w występie legendy polskiej sceny muzycznej szuka się najbardziej. Krzysztof Cugowski nie dał za wygraną i przez półtora godziny nieprzerwanie śpiewał. Pozwolił również multiinstrumentalistom na solowe działania. 

Cugowski głosem jak dzwon wyśpiewał "Martwe morze", "Twoje Radio", "Cisza jak ta", "Młode Lwy", "Ratujmy co się da". Nie zabrakło klasyka, którym jest "Jest taki samotny dom". Podziwiam, że mimo przepracowania zawodowego i wieku, który nie jest odpowiadający np. mojemu, wokalista nie oszczędza się na scenie. 

Warto wspomnieć o wyjątkowym supporcie. W sumie nie nazwałabym supportem zespołu, który podobnie jak Budka Suflera zajął miejsce na woodstockowej scenie. Mowa o zespole Lemon. Łemkowskie tradycje przekazywane muzyką i tekstami trafiają tylko do nielicznych odbiorców. Mnie jednak mocno poruszają. Śledzenie rozwoju grupy od czasu programu "Must be the music" pozwala ujrzeć ciągle powiększającą się paletę barw, niczym te z warszawskiej tęczy. 

Igor Herbut zadbał o nastrój, przeplatając utwory emocjonującym monologiem. Mówił o dobrej energii, którą warto sobie przekazywać nie tylko od święta. Mimo, że występ grupy trwał niespełna ponad godzinę, był to czas maksymalnie wykorzystany. Wybrzmiały: "Napraw", "Jutro", "Scarlett", "Papier", "Spójrz" cz "Nice". Nie zabrakło piosenki pochodzącej ze ścieżki dźwiękowej filmu "Wkręceni". W każdym kawałku czuć było emocje, a także ogrom wartości. 

Ważne, by mimo przeciwności ich w sobie nie zatracić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz