poniedziałek, 1 sierpnia 2022

TOTO, COS TORWAR WARSZAWA, 31.07.2022

 Amerykańskie gwiazdy zwykle wita się w Polsce z większym entuzjazmem niż te europejskie. Dlaczego? Pewnie dlatego, że pojawiają się tu rzadziej i dla białego widza są pewnego rodzaju egzotyką. Niewątpliwie był nią zespół ToTo, który w niedzielę zagrał w warszawskim Torwarze. Jak bardzo było amerykańsko, a jak afrykańsko?




Grupa ToTo to mistrzowie rocka lat 70. Na scenie nie mają sobie równych, gdyż bardzo szybko zyskali popularność. Wszystko za sprawą kilku ich hitów, w tym utworu "Rosanna" czy "Africa". To jednak niejedyne kawałki, które przez lata poznał cały świat. Jest ich więcej i to właśnie szerszy przekrój muzyczny został zaprezentowany na scenie podczas warszawskiego koncertu. Rozpoczął się on 4 minuty przed czasem. Coraz bardziej podoba mi się ten nowy trend muzyków na wcześniejsze wyjścia na scenę. Dzięki temu koncert kończy się w miarę o normalniej dla mnie porze i mam szansę nie zasnąć w drodze powrotnej. 

Powiedzieć, że grupa gra dobrze to jak powiedzieć nic. Zarówno wokale, jak i instrumenty brzmią niczym z płyty czy serwisów streamingowych. Występ przebiegał sprawnie, energicznie, ale niesamowicie wkurzały mnie instrumentalne solówki, które wypełniły łącznie połowę koncertu. Momentami zapominałam, że jestem na występnie rockowego zespołu, a głowa leciała w dół. Po chwili jednak, gdy pałeczka uderzała o talerz perkusji, wracałam do żywych. 

Kolejnym minusem był zaduch panujący w hali. Nie dało się oddychać nawet na korytarzu. Ludzie byli oblani potem od samego stania i siedzenia. Bardzo dawno nie byłam na kameralnych koncertach, odwykłam więc chyba od klatek, którą jest właśnie COS Torwar. To oczywiście ciekawa odmiana od koncertów stadionowych, w których wkurza mnie godzinne szukanie właściwej bramki do wejścia. W przypadku Torwaru wpadam jak do siebie na chatę i wychodzę bez kolejek prosto na właściwy przystanek.

Muzycy grali na bis, co łącznie dało równe dwie godziny koncertowania z publiką w różnym wieku. Śmieszy mnie podział na sektor golden, który jest dużo droższy i zwykły. Są oddalone od siebie o 2 metry, a cena różni się diametralnie. Na plus ustawienie sceny. Znajdowała się w połowie hali, była ustawiona tak, że z każdego miejsca świetnie było widać ToTo. Sporo miejsc było wolnych, zakładam więc, że koncert się nie wyprzedał. Czy był dobry? A no był. Wszystko było słychać, pojawiły się utwory mniej lub bardziej znane, ludzie się bawili i uśmiechali, niestety też dużo nagrywali. Sama tego nie robię, ale dzięki takim postaciom przynajmniej mam co oglądać na YT, a to właśnie nagrania live interesują mnie zawsze najbardziej, zaraz po faktycznych koncertach widzianych na żywo. To na nich skupiam się ostatnio najchętniej.

Zawsze zgodnie z zasadą: "Albo grubo, albo grubiej".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz