Wieść o tym, że Pogwizdani odwiedzą Opolszczyznę, porównywalna jest z wygraną w Totolotka. Wzbudza skrajne emocje. Szok, niedowierzanie, radość, ale i niepewność dotyczącą tego, czy aby na pewno nie zaszła pomyłka. Tym razem nie zaszła. Górale pojawili się w Kietrzu.
Cieszę się, że Opolszczyzna, mimo że mała, skromna (i piękna, jak jej mieszkańcy), staje się celem ciekawych osobistości muzycznych. Taką niewątpliwie jest zespół Pogwizdani, który po raz wtóry odwiedził nasze południowe progi. Koncert odbył się w ramach Światowego Dnia Dziadków i Osób Starszych. Trwał 1 h 25 minut. Był to jak zwykle czas przepełniony radością, żywą muzyką, uśmiechem i tańcem. To mój pierwszy koncert tych jegomościów odsłuchany i obejrzany w większości na siedząco. Okoliczności zobowiązywały, ponieważ pod sceną zgromadziły się raczej starsze roczniki.
Powtórzę się, ale miło się na chłopaków patrzy. Mam wrażenie, że gdyby połowę z nich zabrać, poziom testosteronu w kapeli byłby nadal na najwyższym poziomie. To, że są cholernie przystojni, jest ogromną wartością dodaną do ich talentu i umiejętności. Mają charyzmę, sypią żartami. Nie znam ich prywatnie, ale sprawiają dobre wrażenie, a to się liczy.
No i są cholernie przystojni. Mówiłam już?
Dobrze, że nie są mocno popularni. Ich urok tkwi w tym, że są dostępni dla ludzi. Wyglądają jak zagraniczne gwiazdy, a są swojscy i nie latają 5 m nad ziemią. To ja latam, gdy ich widzę.
I obym widywała częściej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz