niedziela, 16 marca 2025

LENNY KRAVITZ, PREZERO ARENA GLIWICE, 11.03.2025

Ile człowiek by dał, żeby zatrzymać czas. W przypadku niektórych postaci dzieje się to samoistnie. Lenny Kravitz dokonał niemożliwego i zatrzymał wskazówki zegara na czasach swojej młodości, którą zaprezentował w gliwickiej arenie. 


Koncert Amerykanina uprzedził występ egzotycznej, równie amerykańskiej formacji, której zadaniem było rozgrzanie publiczności. Problem był jednak taki, że rozgrzana to byłam, ale od duchoty, która panowała w arenie. Przeszkadzał mi też hałas. W życiu nie słyszałam tak głośno muzyki. Zbyt głośno, aby czuć, że jest to zdrowie dla mojego organizmu. Po dwóch piosenkach supportu udałam się na korytarz, skąd muzyka brzmiała zdecydowanie łagodniej, i moje uszy były w stanie ją znieść.

Powrotnie na swoje miejsce udałam się w godzinie, w której na scenie powinien pojawić się Lenny Kravitz. Niestety nie pojawił się na scenie przez kolejne 45 minut, co wywołało frustracje nie tylko u mnie. Nie dość, że było już bardzo późno, to jeszcze był środek tygodnia i z pewnością większość ze zgromadzonych myślami była bardziej przy codziennych obowiązkach, drodze powrotnej czy porannej pobudce. Niemniej w końcu na scenie stanął jegomość we własnej osobie. Wyglądający jak z plakatu, który trzydzieści lat temu był dołączony do Bravo Girl.

Głos Kravitza jest tak idealny, że zastanawiałam się przez większość koncertu, czy nie słucham playbacku. Okazuje się jednak, że życie rockendrolowca bardzo mu służy. Lenny wygląda wyśmienicie, brzmi jeszcze lepiej, a jego taneczne ruchy wyprzedzają ruchy najlepszych tancerzy świata.

Podczas koncertu wybrzmiały kawałki z dawnych lat, ale też kilka nowości. Cały koncert trwał prawie 2 h i był bardzo smaczny. Poza tym fatalnym opóźnieniem, które w moich oczach jest przejawem braku szacunku wobec zgromadzonych.

To dobrze rozpoczęty marzec! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz