sobota, 10 października 2015

ZA CO LUBIĘ OPOLE?

Nie przypuszczałam, że napiszę coś o Opolu. Mieście, które rok temu przyniosło więcej smutku niż radości, które każdego dnia witam porządną kurwą i żegnam niemalże wyciągając środkowy palec. Z biegiem czasu w całym tym chaosie dostrzegłam kilka miłych drobiazgów. Co to takiego?

Opole


GRABÓWKA

Lubię Opole za Grabówkę oraz za to, że nie trzeba tam długo czekać na jedzenie. Anita głodna, Anita zła. Naleśniki z truskawkami i bitą śmietaną, czy żółtym serem i jajkiem to moje ulubione przysmaki tego miejsca. Atutem jest widok wody za oknem oraz nastrojowa muzyka, wydobywająca się z głośników. Fakt, że tam jestem oznacza, że nie mam akurat zajęć. Przyjemne z p... rzyjemnym. 

Naleśniki Grabówka


WARTOŚCIOWI LUDZIE

W Opolu poznałam Sand(E)rę i Zacnego Przemysława. Umilają mi każdy dzień towarzysząc w różnych czynnościach. Niejedną grzanę czy naleśniora razem zjedliśmy. Najciemniejsze zakamarki sieciówek znamy lepiej niż galerianki, a droga z Maiusa na Oleską nie obejdzie się bez aktywnej wymiany zdań. Zawsze jest beka w chuj. 

Studia, winda, wartościowi ludzie


BIBLIOTEKA MIEJSKA

Kuszące miejsce. Zawsze wchodzę tam z radością, a wychodzę z plecakiem pełnym książek. Bardzo lubię szary kolor, który zawładnął budynkiem oraz teksty umieszczone na murze po stronie zewnętrznej. Jest tam ładnie, nowocześnie, a asortyment biblioteki nie należy do najgorszych. Prócz tego, że jest na czym powiesić płaszcz, jest też na kim zawiesić oko. Pracujący tam Panowie są jak czekoladka (wiśni nie lubię) na torcie. Niczego więcej do szczęścia nie trzeba.

MBP Opole


PRZYPADKOWE SPOTKANIA

Na ulicach Opola zawsze spotkam "swoich" ludzi. To miłe, kiedy zza rogu wyskoczy Ci znajoma twarz. Ciepły uścisk i miłe słowo czasem znaczą więcej niż godziny spędzone przy kubku herbaty, czy na największym, muzycznym festiwalu świata.

Przyjaciel


GRAJKOWIE NA KRAKOWSKIEJ

Nic tak nie poprawia koszmarnego dnia w koszmarnym mieście, jak dźwięk dobrego, amatorskiego bluesa. 
O grajków nie trudno na Krakowskiej- mojej ulubionej Opolskiej ulicy, oraz Dworcu Głównym. A że "Chłopak z gitarą, byłby dla mnie parą", często się tam kręcę. 

Uliczni Grajkowie



Nie jest mi łatwo przedzierać się przez ulice Opola. Miasto niby okej, wciąż się rozwija i dąży do zatrzymania w sobie młodych ludzi, natomiast mnie tu nie trzyma nic. Z niczym się nie utożsamiłam, nic nie wywarło na mnie mega wrażenia, a w Solarisie nadal brakuje H&M. Nie akceptuję takiego obrotu sprawy, ale powoli się do niego przyzwyczajam.

Lepiej późno, niż później.








Anita.

1 komentarz:

  1. Dzięki za ostatni akapit! Opole takie właśnie jest. Nie da się z małego, jak na polskie warunki miasta wojewódzkiego zrobić Krakowa, Łodzi, czy Poznania. Opole zawsze będzie tym mniejszym braciszkiem większych sąsiadów i nie zmienią tego, ani szklane biblioteki, ani wyższe szkoły zamieniane na uniwersytety, ani nawet wioski przyłączane siłą do "wielkiego Opola". Ufff, na szczęście mieszkam w Prudniku. :)

    OdpowiedzUsuń