sobota, 12 grudnia 2015

NATALIA PRZYBYSZ

Wyjątek potwierdzający regułę. Pewnie nie raz to słyszałeś. Co ma to powiedzenie do tematu, o którym chcę dziś wspomnieć? Otóż na co dzień słucham cięższych brzmień. Cięższych, tzn. takich, które moi domownicy nazywają szarpidrutami, z kolei dla moich znajomych są niczym piosenki Dawida Kwiatkowskiego. Dla mnie to dobry Rock, przy którym można tupnąć nogą i poćwiczyć krzyk. Koncert Natalii Przybysz był wyjątkiem potwierdzającym regułę.


NATALIA

Choć Natalię znałam od lat, nie interesowałam się Jej muzyką. Rzadko interesuje mnie muzyka tworzona przez kobiety. Faceci jak coś robią, to porządnie. Takie podejście zawsze mi się podobało. Samą Natalię usłyszałam na tegorocznym Przystanku Woodstock, gdzie uczestniczyła w projekcie muzycznym Ani Rusowicz. Przez to, że projekt zgromadził wielu mi znanych i lubianych artystów, nieszczególnie zainteresowałam się Przybysz. Po prostu miło było usłyszeć Jej głos na żywo.

Jakiś czas temu w programie The Voice of Poland jedna z moich faworytek zaśpiewała utwór "Miód". Tak się nakręciłam po tym wykonaniu, że już dzień później śpiewałam piosenkę z pamięci. Postanowiłam poszukać autorki tego dzieła. Jak się pewnie domyślasz, autorką jest Natalia Przybysz. 


Od tego momentu zaczęłam wsłuchiwać się w muzykę polskiej wokalistki i kompozytorki. Proces stanął na kilku hitach, ale tak się nakręciłam, że pojechałam na koncert.


NAZYWAM SIĘ NIEBO

W sumie nazywam się inaczej, ale patrzeć w niebo bardzo lubię, szczególnie leżąc na trawie. W trakcie koncertu o leżeniu nie było mowy, choć melancholijny nastrój był ku temu sprzyjający. Sala wypełniła się po brzegi. Było dosyć duszno, ale ktoś się opamiętał i włączył klimatyzację. Sala zgromadziła trzy pokolenia. Uwielbiam patrzeć jak na jednym koncercie bawi się spory przedział wiekowy.

"Miód" został zagrany już jako drugi kawałek, więc tłum od początku pałał energią. Miałam okazję wyśpiewać swoje emocje na  tzw. legalu. W domu nie lubią, jak się wczuwam w rolę. Nie zabrakło kawałka "Nazywam się niebo", granego dwukrotnie oraz "Królowej Śniegu", wpisującej się tytułem w obecną aurę pogodową... na Grenlandii. Na koniec wybrzmiała pozycja: "Nie będę Twoją laleczką"Miałam wrażenie, że kobiety jakoś chętniej śpiewały i otworzyły się na emocje krążące w sali.

Dziś dostrzegałam, jak piękną kobietą jest Natalia Przybysz. Gdy Ją widziałam na Woodstocku, wyglądała jak my wszyscy tam. Jedynym ubiorem był uśmiech i wytarte trampki. Na koncercie wokalistka miała ubraną bluzkę w cekiny, które dodawały Jej blasku, a purpurowe usta kobiecego wyrazu. Łącząc wygląd z talentem powstaje ładunek wybuchowy, dający pozytywną eksplozję. 



Choć nie jest to moja muzyka, kilka utworów naprawdę do mnie przemawia i słucham ich namiętnie od jakiegoś czasu. Lubię hipisów i ich naturę. W zachowaniu Przybysz dostrzegłam ruchy niczym te, które prezentowali na scenie Rysiek Riedel, czy Janis Joplin. Przybysz to prawdziwa hipiska. Ma dystans do życia i potrafi wpłynąć na ludzi. 

Chętnie spędzę z Natalią kolejny wieczór.





Anita.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz