środa, 24 sierpnia 2016

CIESZANÓW ROCK FESTIWAL 2016

Gdy w minionym roku kilkoro moich znajomych pojechało do Cieszanowa na Rock Festiwal, usłyszałam, że szykuje się miejsce mające zastąpić Woodstock. Byłam podekscytowana i już w grudniu pobiegłam kupić karnet na tę imprezę. Pół roku szybko minęło i znalazłam się w Cieszanowie. 




Rany, jak tu spokojnie!- wykrzyknęłam. Rzeczywiście cieszanowski festiwal okazał się być bardzo cichą, czystą, niesamowicie kulturalną imprezą, której raczej się nie spodziewałam słysząc, że jest to następstwo Woodstocku. CRF to impreza różniąca się pod wieloma względami od Najpiękniejszego Festiwalu Świata, w którym jestem zakochana. Źle, że oceniam wszystko przez pryzmat Wooda, ale to jedyny festiwal, który znam lepiej niż własną kieszeń. 

Muzycznie CRF stanął na wysokości zadania. Korzystałam wyłącznie z koncertów prezentowanych na Scenie Głównej. W piątek swoją muzyczną przygodę rozpoczęłam z muzyką zespołu Still Live. Było głośno, alternatywnie i nieco punkowo. Tuż po koncercie podkarpackiej kapeli przyszedł czas na wysłuchanie muzyki konferansjera Sceny Głównej- Tymona Tymańskiego. Tymon and The Transistors dali koncert, którym jestem zachwycona po dziś dzień. Teksty bardzo proste, nowoczesne, a komentarze samego Tymona bardzo specyficzne i zapadające w pamięć.




Strachy na Lachy dały czadu. Publika bawiła się przy największych hitach i mimo, że była dość wczesna pora, pod sceną zgromadził się tłum identyczny jak na koncertach odbywających się w środku nocy. Krążek Piła Tango wybrzmiał z wielkim przytupem, a ja byłam uradowana. Ostatnim, bardzo ważnym koncertem tego dnia był koncert KNŻ. Mój pierwszy, a w historii ostatni, więc absolutnie nie do przeoczenia. Kazik Staszewski na scenie podczas CRF pojawił się czterokrotnie. Była to niezła gratka dla Jego fanów. Jego pierwszy koncert był okraszony wspomnieniami, dobrą muzyką i niespodzianką dla Kazika od strony organizatorów. Nie obyło się bez bisu i wielkich braw.

Sobota była zakręconym dniem. Pod Główną Sceną znalazłam przed koncertem Lej Mi Pół, który to zespół był zachwalany przez miejscowych znajomych. Znalazłam się we właściwym miejscu o właściwej porze, co zagwarantowało mi wejście na scenę festiwalu. O ile wiedziałam, że na Woodstocku mam zapewnione wejście na Dużą Scenę, o tyle tutaj był to czysty przypadek. A że w życiu piękne są tylko chwile, radość niosła się z mego serca na całe miasto.




El Dupa, czyli zespół prezentujący rock alternatywny rozbawił publiczność do łez. Był humor, byli goście, była Natalia w Bruklinie, która zgarnęła owacje na stojąco. Farben Lehre dał koncert podobny do tego woodstockowego, w końcu kapela świętuje ciągle ten sam jubileusz. Było smacznie! 

Wieczorem przyszła pora na trzecie stawienie się Kazika na scenie, tym razem jako KULT. Zdrzemnęłam się przed tym wydarzeniem i okazało się, że był to znakomity pomysł, bowiem Kazik grał 3h bez 15 minut. Płyty: Tata Kazika i Tata Kazika 2, która obchodziła jubileusz, wprowadziły na pole festiwalowe niesamowity klimat. Nie było Pogo, ludzie zamykając oczy wczuwali się w przepiękne, często poetyckie teksty. Muzyka była delikatna i pod osłoną nocy stworzyła we mnie uczucie błogości. Do pełni szczęścia brakowało mi najbardziej znanych kawałków KULTu, które mimo, iż należą do innej płyty, miło byłoby usłyszeć. Charyzmatyczny wokalista wyczuł zachcianki publiczności i pojawił się m.in. hymn Mieszkam w Polsce czy Baranek. Koncert był znakomity, a Kazik jest w świetnej formie i stanął na wysokości zadania. 

Ostatni dzień koncertów z założenia spokojny, okazał się być najbardziej szalony. Arkę Noego, którą w minionym miesiącu słyszałam w Nysie, przywitałam wielkim piskiem. Zespół zagrał sporo coverów i kilka swoich hitów, przy których ludzie bawili się bez względu na wiek. Jest to muzyka wielopokoleniowa, tak jak skład Arki, który w tym momencie jest już którymś z kolei pokoleniem rodzin członków Luxtorpedy i ich przyjaciół. Dzieciaki są przeurocze, wnoszą wiele optymizmu i uczą dorosłych dystansu do życia.

Najlepszym koncertem CRF był występ Luxtorpedy. Mimo, że średnio co trzy minuty dostawałam glanami w głowę, miejsce pod sceną było moje, a zabawy nic mi nie zepsuło. Kapela grała utwory z różnych płyt, przez co każdy znalazł coś dla siebie podczas tego koncertu. Było konkretnie, ambitnie, z uśmiechem i pazurem. Bóg czuwał, a w duchu odradzało się poczucie patriotyzmu. 





Z moich planowanych koncertów ostatni na scenie podczas tego wieczoru, a zarówno festiwalu pojawił się Kazik & Kwartet Proforma. Muzyka ta słuchana przeze mnie z płyty nie bardzo mi podchodziła, ale słysząc ją na żywo zmieniłam zdanie. Kwartet wykonuje muzykę z nurtu piosenki autorskiej. Jest w tym ciekawy klimat, a dwanaście groszy włożone od Kazika do całego zamieszania przyciąga Jego fanów do całkiem innego stylu muzycznego. 

Pogoda podczas festiwalu była niesamowita. Spiekłam skórę i zażyłam sporą dawkę długo wyczekiwanego słoneczka. Korzystałam z dodatkowych zajęć, jakie dało City NGO, resztę czasu wypełniałam własnymi pomysłami







Spotkałam Elvisa, który rozpoczął i zakończył swym urzekającym śpiewem koncert Luxtorpedy. Spędzałam dużo czasu z miejscowymi znajomymi. 











Odwiedziłam też Scenę Alternatywną, która mieściła się w Amfiteatrze oraz malowniczo położone Kąpielisko Wędrowiec.






Ilość osób na festiwalu była bardzo mała. Zaplecze sanitarne na plus, domowe jedzenie serwowane w kilku punktach także zasługuje na uznanie. Ochrona każdorazowo przeszukiwała elementy ubioru, plecaki, nerki, a nawet kapelusze. Czułam się bardzo bezpiecznie i bez problemu w trakcie upalnych dni pozostawiałam otwarty namiot. 

Miło jest odkrywać nowe miejsca i poznawać ciekawych ludzi, których tutaj z pewnością nie brakowało. Wyjazd był udany. Przyszły rok uzależnię od line-upu. W okolice tego miejsca warto wybrać się na odpoczynek, a z wieczornych koncertów korzystać w ramach dodatkowej rozrywki. 





Anita

1 komentarz: