niedziela, 13 września 2015

KULTurka musi być!

-Potrzebny kierowca na KULTa, pojedziesz?
-Czekam pod domem! ...







                 
Mając niebanalne towarzystwo bawię się świetnie jeszcze na chwilę przed wyjazdem. Droga dłuży się przez niepotrzebne przystanki, ale dojeżdżamy na miejsce o dobrym czasie. O bilety nie musimy walczyć jak tygrysy o mięso. Bilety dosłownie same cisną Nam się w dłonie. Otwiera się przed Nami Amfiteatr i zaczyna się prawdziwa zabawa.



                         





Koncert zespołu KULT to jeden z koncertów słynnej Pomarańczowej Trasy. Przez wielu ludzi mocno wyczekiwany ze względu na akustyczną formę. Nie ukrywam, też wolę taką wersję, ale Kazimierzem nigdy nie gardzę. Kazik zawsze jest na topie i zawsze smakuje tak samo dobrze. ZAWSZE.


"Gwiazda" na scenie pojawia się punktualnie. Jedni się dziwią, inni gratulują. Ja po prostu wyczekuję ulubionych kawałków i wspólnych śpiewów. Nagrania, które zgromadziłam nie nadają się do publikacji, więc musisz sobie wyobrazić jak emocjonalnie podeszłam do sprawy i wyłam do księżyca w rytm najwspanialszej muzyki. Dziwię się, że mój telefon przyjął te nagranie ze stoickim spokojem.


Kazik zaprezentował utwory z różnych płyt. Dzięki temu każdy słuchacz/ widz był zadowolony. Artysta do swojego występu zaprosił trzech gości, którzy w znakomity sposób urozmaicili koncert swoim głosem, sposobem bycia i strojem. Co prawda, Kazik nie potrzebuje zapraszać gości, by Jego występ był udany, ale to miły gest z Jego strony i ciekawe doświadczenie dla odbiorcy koncertu.

           
Podczas sobotniego wieczoru nie zabrakło utworów "Gdy nie ma dzieci", "Mieszkam w Polsce", "Celina". Chyba tradycyjnie już najwięcej miłego dla ucha hałasu narobił kawałek "Baranek". 









Świetnym widokiem jest masa ludzi działająca podobnie do Ciebie, rozumiejąca Twoje upodobania muzyczne i koncertowe zachowania. Wtedy bez żadnej presji otoczenia możesz się wyszumieć i nie będziesz z tego rozliczony. Jak za dawnych, młodzieńczych lat, które mnie jeszcze poniekąd obejmują. 

   
Będąc miłośniczką prowadzenia terminarzu z dokładnymi datami, godzinami wydarzeń, w których biorę udział stwierdzam, że odrobina spontaniczności nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a ten wieczór będę pamiętała bardzo długo, chociażby ze względu na to:








Tak banalnie niebanalna rzecz ogromnie cieszy. Poza tym mimo złych prognoz pogody, Nam "przyświecało słońce" i gwiazdy oświecały drogę do samochodu. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać do następnego, tak smacznego koncertu z udziałem nietuzinkowych, ciekawych ludzi. Z Opolskim Amfiteatrem żegnam się naładowana energią i ruszam w stronę wyjścia. Wiem, że po wyjściu będę biedniejsza. Biedniejsza o smutki i troski. Bogatsza w doświadczenia i wspaniałe chwile. Chwile, dla których warto żyć.

















Anita. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz