poniedziałek, 27 sierpnia 2018

KRZYSZTOF KRAWCZYK, NCPP OPOLE, 26.08.2018

Moja lista koncertów do odhaczenia jest długa mimo tego, że ostatnio sporo pozycji z niej wykreślam. Jedną z nich zajmował Krzysztof Krawczyk. Zajmował do wczoraj. Postanowiłam pojawić się na jego koncercie mimo skrajnych opinii, które słyszałam o jego występach.




Dlaczego Krzysztof Krawczyk? Jest to osoba legenda, których rynek muzyczny niewiele już gości. Przede wszystkim jest to człowiek, którego muzykę znam i lubię. Nie jest to rock, który zajmuje w moim sercu pierwsze miejsce, ale muzyka rozrywkowa, przy której mogę potańczyć, która łączy pokolenia. 

Tak też się stało w opolskim amfiteatrze, choć przeważały jednak osoby w podobnym wieku do samego Krawczyka. Publiczność nie była wielka. Nie jest to kwestia biletów czy zainteresowania postacią wokalisty, a fakt, że korzysta on z playbacku. Podkład muzyczny dał się zauważyć już niejednokrotnie, co zostało w sieci mocno udokumentowane. To był czynnik, który zraził mnie do koncertu, dlatego długo myślałam na zakupem biletu. Zostały one przecenione(!), więc zaryzykowałam.

Zgromadzeni zajęli cztery sektory. Były to sektory wypełnione albo ludźmi naiwnymi, którzy nie zauważyli, że piosenki brzmią identycznie jak na płytach czy w radio, albo tymi, którzy robili sobie żarty i głośno komentowali owy playback. 

Warto zaznaczyć, że pierwsze kilka utworów odśpiewane zostało zupełnie na żywo. Dało się to poznać chociażby po tym, że wokalista nieco nie trafiał w dźwięki, a także nie nadążał za stworzoną przed laty muzyką. Krawczyk został na scenę wprowadzony, nie miałam więc wymagań co do czystego głosu. I tak cieszę się z kilku piosenek usłyszanych w oryginale, a także licznych anegdot, które sprawiły, że występ przybrał barwy imprezy disco polo połączonej z kabaretem.

Rodzina Krawczyk prezentowała się uroczo. Sam wokalista zraził mnie jednak do siebie ciągłym zerkaniem na ekran, gdzie wyświetlał się tekst. Siedemdziesiąt dwa lata, które wokalista niebawem skończy to solidny wiek. Jeśli jednak podejmujemy się występów, dajmy sto procent siebie, a nie udawajmy, że jesteśmy kimś innym. Liczyłam na sto procent Krawczyka. Otrzymałam jakieś sześćdziesiąt. 

Pozwoliło mi to jednak na usłyszenie najważniejszych kawałków, które artysta stworzył w swojej pięćdziesięciopięcio letniej karierze. Miło patrzyło się na starsze pary, w oczach których zostało przywołane milion wspomnień. Pary te trzymały się za ręce, tuliły, uśmiechały i biły głośne brawa. 

Mimo, że nie był to koncert, w postaci której chciałam go zobaczyć, usłyszałam i zobaczyłam legendę, którą powinien znać każdy bez względu na muzyczne upodobania.

Tak po prostu trzeba. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz