niedziela, 20 września 2015

I znów TEN maraton...

Jako, że lubię ładne widoki i nie zawsze mam na myśli duże i szybkie samochody, wybrałam się na spacer. Wyjątkowy, bo w walce o nagrodę. Skomplikowany, bo trasa prowadziła przez różną nawierzchnię. Wartościowy, bo wiele nauczył i sprawił, że doceniłam drobiazgi. Tak, przeszłam kolejny Prudnicki Maraton.




Wybrałam się niewyspana, głodna i zmarznięta. Spokojnie. Mam gdzie mieszkać, co jeść i w co się ubrać. Po prostu czasem sama doprowadzam się do takiego stanu. Lubię potrzebować specjalnej troski osób trzecich.

Start mieliśmy nieco opóźniony. Nie lubię tak, gdyż zazwyczaj wszędzie jestem przed czasem i daremne czekanie mnie dobija. Koniec końców udało Nam się ruszyć. Piszę Nam, bo towarzyszyli mi mili ludzie w różny sposób związani z liceum, do którego uczęszczałam.

Kolejne kilometry mijały szybko, rozmowom nie było końca, uśmiechy z twarzy nie schodziły, a słońce wciąż przyświecało z całej siły. Szłam dobrym tempem, oddech miałam wyrównany. Myślę, że Chodakowska byłaby zadowolona. Ja byłam.






Był to mój trzeci maraton. Trzeci i na pewno nie ostatni. Za rok chciałabym się zmierzyć z pięćdziesiątką. Wiem, że robiłam sobie nadzieje na ten rok, ale czas wszystko weryfikuje. Może za rok będę w lepszej formie i łatwiej będzie mi pokonać dłuższy dystans? Ważne, że w udziale trafiło się trzecie miejsce.

Świetnie jest aktywnie spędzać czas na świeżym powietrzu. Mówię to ja, Leń. Leń, który czasem marudzi, dużo płacze i lubi się porządnie zmęczyć. Dla własnej satysfakcji. 








Anita.
              

1 komentarz: