piątek, 15 maja 2015

Mela Koteluk i Happysad, czyli wieczór idealny.


           "Marzenia są po to, żeby je spełniać". Słowa tak oklepane, często słyszane i nieraz sobie wmawiane. No cóżżż... postanowiłam spróbować z tymi marzeniami i nawet mi się to udało.


           Pięknego, ciepłego, dziewiątego dnia maja bieżącego roku udałam się tam, gdzie w tygodniu raczej być nie lubię. Tak, udałam się do Opola. Cel miałam zacny, w dodatku byłam podniesiona na duchu poprzedzającą to wydarzenie imprezą.


          Pierwszy koncert dała Mela. Piękna, utalentowana, o niesamowitym wokalu i nietuzinkowym stroju, niczym Maryla Rodowicz. Nie będę nikogo oszukiwała, zależało mi najbardziej na "Melodii Ulotnej".  Gdy się doczekałam, moja twarz była rozpromieniona niczym słońce, którego już w zasadzie zaczynało brakować.










             Mela otuliła moje uszy swoim głosem. To niesamowite w jaką melancholię, w jaki trans potrafi wprowadzić ludzką duszę i ciało. Kończyny bujały się w rytm melodii, która choć ulotna, w głowie brzmiała jeszcze przez długi czas.



             Tuż za wspaniałą artystką na scenie pojawił się zespół Happysad, którego utwory od wielu lat dosłownie katuję. Do tej pory jednak nie było mi dane usłyszeć kapeli na żywo. Aż do tego momentu....



             Nie dziwię się, że publiczność zgromadziła się tak licznie. Jak to bywa na koncertach, nie ma co liczyć na przestań wokół siebie. Nie ma też co liczyć na czyste buty. Co do butów... tego dnia moje nowe trampki miały chrzest. Dobrze, że jest Cif, na którym zawsze mogę polegać w takich sytuacjach.









             Kuba Kawalec wylał miód na moje uszy. Jego głos jest ciepły i bardzo charakterystyczny. Bardzo podobało mi się to, iż zespół grał starsze kawałki, przez co nie było osoby, która by nie śpiewała. Tłum krzyczał wniebogłosy. Przypuszczam, że nawet Grotowice tej nocy nie potrafiły zasnąć. Muzyka niosła się wraz z ciepłym powietrzem na wszystkie możliwe strony.





              Po takim wieczorze trudno zasnąć. O takim wieczorze mówi się długo. O takim wieczorze pamięta się na zawsze.













Anita.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz