niedziela, 8 czerwca 2025

ŚWIETLIKI, OPOLE, WYJŚCIE AWARYJNE, 05.04.2025

Około dekadę temu na mojej muzycznej mapie pojawił się punkt o nazwie Świetliki. Nie miałam jeszcze wtedy pojęcia o tym, że zostaną one ze mną na dłużej i już do końca życia będą mi się tak dobrze kojarzyły. Po wielu latach w końcu trafiłam na ich występ. Cóż to za był wieczór!


Koncert grupy Świetliki odbył się w Wyjściu Awaryjnym. Totalnej melinie koncertowej, w której jeśli pamięć mnie nie myli, już się kiedyś pojawiłam. Nie jestem fanką klubowych koncertów, ponieważ czuję się przygnieciona, przytłoczona, a czasem nawet zdeptana przez publiczność. Tym razem nie było tak źle i, mimo że było sporo ludzi, udało mi się przepchnąć pod samą scenę, skąd widok miałam prima sort.

Występ rozpoczął się ze sporą obsuwą, ALE! To dlatego, że Pan Świetlicki zechciał przysiąść się przed koncertem do naszego stolika, pogawędzić z nami, a także wypić co nieco z osobami spożywającymi. Uściśnięcie dłoni Pana Marcina i porozmawianie z nim było dla mnie symboliczne. I choć w wielu kwestiach mogę się z nim nie zgadzać, ten moment zostanie ze mną na zawsze i za to kocham moje szlajanie się po koncertach.

Występ trwał ponad godzinę, przepełniony był poezją, melorecytacją, dobrym graniem i dużą spontanicznością. Muzycy byli absolutnie przeuroczy, szczególnie klawiszowiec, który przyspieszał, spiesząc się na pociąg. Podczas koncertu nie wybrzmiał mój ulubiony kawałek "Filandia", przez co pozostał spory niedosyt (to ważny dla mnie utwór i głęboko wierzyłam, że na scenie pojawi się nawet Boguś Linda). Może to znak, że powinnam jeszcze raz pojawić się na występie Świetlików? 

Minusy? Nie podobało mi się nagminne spożywanie alkoholu i palenie papierosów przez wokalistę, zdaję sobie jednak sprawę, że to część jego image i albo kupuje się go w całości, albo na ten koncert nie przychodzi.

Ja przyszłam i jestem z tego zadowolona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz